Każdy by chciał, żeby żyło mu się „lepiej”.
Można zapytać przekornie, „Kto by nie chciał”? Ale to pytanie retoryczne. Bo każdy chce!
Lepiej? Ale, co to właściwie znaczy?
„Lepiej”, czyli jak?
Każdy to „lepiej” definiuje inaczej. I dobrze, bo dzięki temu „inaczej” jest fajnie i różnorodnie.
Moje „lepiej”? Moje „lepiej” to – spokojnie, efektywniej, bardziej autentycznie i w zgodzie ze mną. Rodzinnie i blisko natury. Moje „lepiej” to też coachingowo. Po ponad ośmiu latach praktykowania tej metody rozwojowej, nie wyobrażam sobie siebie, nie pracującej w oparciu o zasady coachingu. Tego profesjonalnego coachingu oczywiście.
Ale od samego myślenia tak się nie stanie. O nie! Nie, nie, nie!! „Lepiej” wymaga często zmian i pracy. Czasem pracy ciężkiej. Czasem czasochłonnej. Wytrwałej, konsekwentnej pracy – nazwijmy to po imieniu. Może nie zawsze w pocie czoła, ale zawsze świadomej. Jakiś czas w jednym z powszechnie udostępnianych artykułów z Wysokich Obcasów przeczytałam takie zadania …
„(…) szczęście wymaga zmagań i poświęceń. To, co pozytywne, jest efektem ubocznym poradzenia sobie z negatywnym. Nie sposób unikać negatywnych doświadczeń zbyt długo. Zawsze wracają.”
… i zgadzam się z tym fragmentem. Bardzo!
Podobnie, jak „zgadzam” się z książką o intrygującym tytule „Lepiej”, wydawnictwa ZNAK (kilka informacji o niej znajdziecie tu), którą od kilku miesięcy poczytuję. Książka ta prawi o tym, co zrobić żeby żyło nam się „lepiej”. A prawi w sposób pozytywny, ciekawy, oparty na badaniach (co ja szczególnie cenię, po nie trawię poradników wyssanych tylko z palca autora).
Ha! I to jeden z tych cytatów, który zapamiętam, który nad wyraz trafia do mnie.
To o czym jest ta książka?
O nawykach.
Tak, tak o nawykach. Czyli o automatyzmach, schematach, uproszczeniach, które tworzy nasz mózg, by pomagać nam przetrwać w tym szalonym świecie, w tak szalonych czasach. Trudno się nie zgodzić z tym, że nawyki są nam potrzebne. Ale trudno też przyznać, że zawsze nam służą. Bo cały myk z nawykami polega na tym, że część nawyków, które mamy już wdrukowane nam szkodzą, są utrudniaczami, wrednymi przeszkadzaczami, w tym by żyło nam się „Lepiej”. I co więcej, każdy je ma. Te pomocne nawyki i te mniej pomocne … Autorka książki, takie nie potrzebne nawyki, których często powinniśmy się pozbyć nazywa „złymi nawykami”. Moje złe nawyki? Tak! Zdobędę się na szczerość. Moje „złe nawyki” to:
- przysypianie wieczorem na kanapie z laptopem w ręce,
- twórczy bałagan na biurku, który rozprasza moją uwagę … i „brak czasu” na jego posprzątanie …
- smażenie naleśników bez przepisu i bez zachowania proporcji składników, licząc że się uda …
- jedzenie w samochodzie.. ech
- kompulsywne kupowanie książek, bez czasu na ich czytanie …
- zbyt częste zaglądanie na FB 🙂.
Na szczęście książka ta nie ogranicza się tylko do zachęcania nas do wypisania „złych wyników” i symbolicznego spalenia kartki z nimi z intencją, by więcej ich nie powtarzać. Bo wierzcie mi, ta metoda nie działa i nie ufajcie tym, którzy Was do niej zachęcają. Książka „Lepiej” pokazuje nam jak „złe nawyki” zamienić na „dobre nawyki” zachęcając nas z jednej strony do poznania siebie i większej świadomości swoich zachowań. Z drugiej identyfikacji najczęstszych barier w tejże zmianie. Po trzecie podpowiadając co konkretnie zrobić, by tej spektakularnej, czasem trudnej, czasem mozolnej, ale zawsze potrzebnej zmiany dokonać.
To jak, jak zmieniać nawyki?
Kluczem do zmiany, kluczem do wszystkiego jest moja ukochana samoświadomość – czyli poznanie siebie.
Trudno zmieniać coś czego nie rozumiemy, nie znamy. A bardzo często słabo znamy siebie. Może nie słabo, tylko raczej powierzchownie. Widzimy nasze zachowania, gesty, czynności, reakcje, działania – ale rzadko rozumiemy ich przyczyny, i przyczyny przyczyn, mechanizmy nimi rządzące. Aby więc zmierzyć się z sobą i swoimi nawykami, trzeba siebie poznać, zrozumieć. Ogarnąć siebie. Jak? Zatrzymać się na chwilę. Poobserwować siebie. Wyjść z swojej głowy i popatrzeć na emocje, odczucia, być uważnym na sygnały z ciała. A to nie jest łatwe, bo jak to ujął John Updike „Zadziwiająco niewiele wskazówek zostało nam danych, by określić jakimi ludźmi jesteśmy”….
Dodam też od siebie, że poznanie siebie wymaga często wielkiej odwagi. Odwagi, która pcha by poznać w sobie nie tylko to co dobre, ale także to co nie jest ani idealne, ani perfekcyjne. Odwagi przyznania się do swoich niedoskonałości, błędów, słabszych stron czy strategii utrudniających. Widzę to często u swoich Klientów, jak z jednej strony chcą dokonać pewnych zmian. A z drugiej boją się wziąć za te zmiany odpowiedzialność, podjąć ryzyko strat, porażek czy też ośmieszenia z strony innych.
Jak dla mnie ta perspektywa poznania siebie w zmianie nawyków. Ta zachęta do większej świadomości swoich zachowań jest wystarczającym powodem, by po tą książkę sięgnąć.
Ale dlaczego jeszcze warto?
To, o czym jeszcze jest ta książka?
Oto moich pięć powodów dlaczego warto do niej zajrzeć?
#1 po pierwsze > dowiesz się jakim typem jesteś!
To jest chyba najważniejszy, dla mnie osobiście, fragment tej książki. Fragment o tym, że nasze podejście do nawyków można scharakteryzować poprzez cztery typy:
TYP WĄTPIĄCY
TYP PRYMUSA
TYP ZOBLIGOWANY
TYM BUNTOWNICZY
Typy te wynikają z tego w jaki sposób reagujemy na oczekiwania wewnętrzne, czy zewnętrzna. Czyli na ile mamy gotowość do tego, że by „robić dla siebie dobrze”, czy „robić dobrze dla innych”. Nie będę opisywać tych typów. Musicie zajrzeć do książki i samemu poszukać w nich siebie.
# po drugie > dowiesz się, że warto sprzątać!
No dobrze, nie tylko sprzątać, bo też spać, uprawiać sport, dobrze się odżywiać. To dlaczego warto? Dlatego, że są ta cztery obszary, nazywane przez autorkę „czterema fundamentami”, w których kształtowanie pozytywnych nawyków może rzeczywiście odmienić nasze życie. Dlaczego? Ponieważ efekty „dobrych nawyków” w tych obszarach są po prostu pozytywne, dobre dla nas i rekompensują włożony wkład. Warto więc spać, dobrze się odżywiać, uprawiać sport i regularnie sprzątać, bo szybko zobaczymy pozytywne efekty, które nas zachwycą i uzależnią. Dodatkowo moi mili, zdrowe odżywianie, czy uprawianie sportu wymaga samodyscypliny, konsekwencji, kontroli siebie > a to! A to!! Bezdyskusyjne podstawy zmiany i uczenia się jakichkolwiek innych nawyków. Kształtując te podstawy „budujemy mięśnie”, które będą nam potrzebne do mierzenia się z kolejnymi wyzwaniami. Warto więc te mięśnie budować, wzmacniać.
# po trzecie > poznasz swoje furtki, a na pewno je masz!!
Furtki, to sposoby ominięcia dobrego nawyku, po to by na chwilę skusić się na te złe, gorsze, mniej dobre dla nas. Furtki, to trochę drogi na skróty, by na chwilę poczuć się lepiej, ale nie pójść lepszą drogą, choć lepszą długookresowo. Furtki to też dla nas skuteczne „ochraniacze” przed zmianą nawyków. Przed trudną zmianą na „lepsze”. Na takie prawdziwe lepsze. I powiem Wam szczerze, że ten fragment książki, obok rozróżnienia na cztery typy podejścia do nawyków, to dla mnie osobiście największa wartość tej książki. Ta książka przyszła do mnie w momencie wdrażania bardzo ważnej dla mnie zmiany zawodowej. Zmiany, na którą zbierałam się od kilku miesięcy … a może i dłużej. Zmiany, przed, którą broniąc się rozsiadłam się w furtce „wzgląd na innych”. Rozsiadłam się i nie mogłam z niej ruszyć, choć bardzo chciałam, choć bardzo, bardzo, bardzo tej zmiany potrzebowałam.
Dlatego szczerze, od serca, ale też prosto z głowy zachęcam Was do lektury i poznania, która furtka, to Wasza furtka. A są furtki następujące:
- usprawiedliwienie moralne
- jutro
- pozorny wybór
- brak kontroli
- zaplanowana porażka
- „to się nie liczy”
- wątpliwe założenia
- wzgląd na innych
- fałszywa samorealizacja
- jedno ziarenko
# po czwarte > po raz kolejny dowiesz się, że warto planować!!
Książka ta czule uśmiecha się do rozsądnego planowania. Strategia planowania, czyli ustalania konkretnych ale też regularnych momentów dla pewnych aktywności jest bowiem jedną z najskuteczniejszych metod zmiany i kształtowania nawyków. I niezależnie jak byśmy chcieli uwolnić się od kalendarza, to chcąc panować nad swoim zachowaniem … i życiem, musimy z kalendarza korzystać.
Na czym polega ten czuły uśmiech do planowania? Na podaniu niby oczywistych, acz jednak prawdziwych zalet planowania. Bo planowanie z wykorzystaniem kalendarza:
- po prostu zwiększa prawdopodobieństwo tego, że to co zapisane się wydarzy,
- uczy, że doba i czas mają swoje ograniczenia, których się nie przeskoczy,
- pomaga wprowadzić automatyzm i powtarzalność zachowań,
- może!! Uwaga może!! także uwzględniać planowanie przyjemności.
A to akurat i moja strategia. Mój nawyk – by mieć w kalendarzu wpisane to co dobre i przyjemne dla mnie. Wyjazdy rodzinne, wyjścia do kina, kawę z przyjaciółką, czy wizytę u kosmetyczki. Wpisuję i traktuję te punkty w kalendarzu jako równie ważne, jak spotkanie z klientem, sesję coachingową, czy szkolenie w biznesie. Bo przyjemności są ważne. Ej, nawet czasem najważniejsze 🙂 Bo warto oprócz obowiązków życiowych i zadań zawodowych, warto mieć zaplanowane kalendarzu i te zdarzenia, na które czeka się z niecierpliwością i ogromną radością.
# po piąte > odkryjesz, że warto się rozliczać, ale… Ale!! może nie zawsze warto się nagradzać…
Idąc za strategią planowania, trzeba dojść do strategii rozliczania i nagradzania. Bo jeżeli nie zrobimy tego co zaplanowaliśmy, bądź próbujemy się z tego wymigać – należy się z tego zacząć rozliczać. A z kolei, jak zrobimy to co zaplanowaliśmy – mamy poczucie, że należy nam się nagroda. Ale czy zawsze nagroda nam się należy? Czy zawsze nagroda nam pomaga?
Więc jeżeli nie wiesz, jak się rozliczać, bądź nie jesteś pewien, czy warto się nagradzać. Jeżeli nie wiesz, co oznaczać mogę takie rozwiązania jak :
- opcja nuklearna
- wzmacniacz
- tablica postanowień
- publiczne deklaracje
To po raz kolejny mogę napisać – zajrzyjcie do książki „Lepiej”. Przeczytajcie ją i podejmijcie wyzwanie zmiany!
****
A ponieważ głęboko wierzę w ten cytat…..
Chcę Was zaprosić do konkursu w którym mam do rozdania dwa egzemplarze tej świetnej książki!!
Co trzeba zrobić?
- Przeczytać pytanie i odpowiedzieć na nie.
- Odpowiedź napisać na dole, pod postem, na blogu. W formie komentarza!!
- Czas macie do 23 czerwca do godziny 10.00.
- Zaś 23 czerwca wylosuję dwóch zwycięzców. Około godziny 21szej czekajcie na wyniki tu, na blogu, jak i na moim profilu na FB > czyli tu ….
- Książki roześlę pocztą, po kontakcie z zwycięzcami.
Jak brzmi pytanie konkursowe?
A tak!
Zapraszam do zabawy!!
Odpowiedź napisz w kilku słowach, bądź kilkunastu.
To Tobie zostawiam swobodę udzielenia odpowiedzi. Spróbuj jednak zmierzyć się z każdym z pytań.
Nie dla mnie, ale dla SIEBIE!!!
***
A oto dowód, że książka „Lepiej” to lekka, acz merytoryczna, bardzo inspirująca i po prostu doskonała lektura na weekend, wyjazd, wakacje. Czytanie w górach, czytanie w lesie, czytanie na hamaku. Mi ta książka towarzyszyła tu, …. I tu …. I tu …..
I w górach na nartach …
A tu w moim ukochanym Zieleńcu!!!
Nie wiem, co jest z tą książką, ale jesteś kolejną osobą, od której słyszę, że czytanie tej książki zajęło jej sporo czasu. W dodatku ja też należę do tych osób 😉 Jest to o tyle dziwne, że w zasadzie wszystko, o czym pisze autorka znam doskonale i pracuję metodami, które skrupulatnie wypunktowuje i omawia Gretchen.
P.S. Dlaczego „smażenie naleśników bez przepisu i bez zachowania proporcji składników, licząc że się uda” to jest zły nawyk? Ja uważam, że to kreatywne rozwiązanie! 😉
Co do książki, to moje wrażenie są takie, że jest bardzo wartościowa. Fajnie napisana. Merytoryczna, pokazuje wiele technik które znam, cenię, stosuje. Ale też pokazuje parę wątków w fajny sposób, nowy dla mnie. Ale … ale jest długa, gęsto napisana, dużo treści i mała czcionka. To mi utrudnia czytanie i pewnie dlatego zajęło mi to sporo czasu. Prawda jest też taka, że czytam zawsze kilka książek na raz, które są mi potrzebne w pracy. Rzadko wtedy czytam w całości. Więc się zeszło …
A naleśniki. Sama uważam, to za kreatywne podejście i dla mnie wygodne, bo jestem szaloną kucharką. Tylko, że głównymi odbiorcami naleśników są nasi Synowie, a oni lubią jeden, konkretny typ i moich kreatywnych nie chcą jeść. Na szczęście mąż lubi przepisy… Przejął patelnię w temacie naleśników. Co jest wygodne … Ale reasumując, myślę że czasem ułatwiłabym sobie życie tymi przepisami 🙂
Ogólnie duzo już zmienialam i nie tylko w sobie a w swojej rodzinie. Choćby zmieniliśmy sposób odżywiania na ten zdrowy 🙂 ale nadal jak to na ludzi przystało chce się zmieniać na lepsze. Nr 1 na mojej liście jest robić coś dziś/teraz. To chyba problem wielu:) ciężko czasem się zmobilizować, często mam różne wymówki. Wiem ze to by dużo dało i nie tylko mnie ale i całej mojej rodzinie. Gdy mamy nawarstwiajace się sprawy ( w pracy, domu i głowie) to niczemu pożytecznemu nie sprzyja. By mieć mniej czarnych chmur nad sobą trzeba najpierw do życia zaprosić deszcz co ten brud zmyje i czekać aż wyjdzie słońce 🙂
Jak pięknie napisałaś „By mieć mniej czarnych chmur nad sobą trzeba najpierw do życia zaprosić deszcz co ten brud zmyje i czekać aż wyjdzie słońce :)” … Tego mi dziś było trzeba, bo akurat sama jestem w fazie deszczu, który sama sobie na głowę zaprosiłam, licząc że za jakiś czas wyjdzie słońce …
Dzięki za tak piękną odpowiedź!!
Marta
PS. O tym deszczu napisałam dziś tu, na moim profilu na FB > https://www.facebook.com/ManufakturaRozwoju/
Cześć! Nie wiem czy tak można, ale zaryzykuję. Chciałabym wziąć udział w konkursie, ale walczę o książkę nie dla siebie, ale dla mojej mamy. Mama- wiadomo- najcudowniejsza na świecie, choć mimo że jest młoda to różne sytuacje życiowe sprawiły, że psychicznie jest starsza, „zastała” i nie taka jak kiedyś (radosna, otwarta). Ja ze swoim gadaniem nie mam na nią takiego wpływu jaki bym chciała, a ona sama mówi, że nie ma odwagi do zmian i do podjęcia ryzyka (a bardzo tego potrzebuje). Jest typowym „zobligowanym” i przez to często swoje potrzeby (i marzenia!) stawia niżej od potrzeb innych. Myślę, że ta książka dużo pomogła by jej zrozumieć, a to warunek konieczny do zmian! Tyle ode mnie i trzymam za siebie kciuki. 😀 Pozdrawiam 🙂
Magdo!! Przyjmuję Twoje zgłoszenie do konkursu „w imieniu Mamy”. Fajnie napisałaś o tym, że pewnie jest typem „zobligowanym” i dlatego odkłada swoje pragnienia na (wieczne) później a spełnia oczekiwania innych, czując się do nich zobligowana. Jak patrzę na swoją teściową i inne kobiety z jej pokolenia to widzę ten typ 🙂 I prawda jest taka, że często książka, film, wykład kogoś innego bardziej na nas wpływa, niż życzliwe słowo, od najżyczliwszej na świecie osoby. Dzięki, że piszesz!!
Pozdrawiam i jesteśmy w kontakcie!
Marta
To można smażyć naleśniki z jakimś konkretnym przepisem? o_O
Co do nawyku, to chciałabym wprowadzić ich bądź zmienić co najmniej kilka. Część z nich dotyczy organizacji czasu – wczesne wstawanie i dość sztywne ramy dnia to cel, który chciałabym osiągnąć. Obecnie siedzę w domu na macierzyńskim i czas dosłownie przecieka mi przez palce. Gdy położę dziecko spać, często siedzę do późna usiłując zrobić coś kreatywnego (najczęściej kończy się tak, że siedzę na FB), kładę się późno, więc i późno wstaję. Czuję się zmęczona i „rozlazła”. W efekcie śniadanie często jem po południu, a na obiad zdarza się, że już nie mam czasu… chociaż nic konkretnego nie robię! Sztywny plan dnia oczywiście jest trudny do wdrożenia przy małym dziecku, ale na pewno pomógłby mi się ogarnąć. 😉 Najgorsze jest dla mnie to wczesne wstawanie. Gdy wstaję zbyt wcześnie, to później często cały dzień czuję się zmięta i boli mnie głowa.
Naprawdę nie umiem wyjść z tego impasu:D Choć wiem, że dla normalnych ludzi (pracujących chociażby) to brzmi jak abstrakcja 😀
Dzięki Nat, że piszesz!!
Tak organizacja czasu, gdy jest się młodą Mamą to wyzwanie. Pamiętam ten czas u siebie 🙂
Czytając książkę „lepiej” mam wrażenie, że planowanie byłoby dla Ciebie najlepsze. Prosty plan dnia, zawierający i obowiązki i coś przyjemnego dla Ciebie. Dodatkowo autorka pisze, że właśnie nawyki związane z zdrowiem, snem, odżywianiem są tymi od które dają kaskadowe korzyści. Polecam więc lekturę i przyjmuję zgłoszenie!!
MARTA
PS. Ależ ten naleśniki zaintrygowały 🙂 Mój mąż, który stosuje przepisy korzysta z „Kuchni Polskiej”, którą tą książkę dostaliśmy na początku naszego wspólnego mieszkania. I tak – naleśniki mu zawsze wychodzą. I tak – naszym Synom zawsze smakują 🙂 A ja przekora, robię po swojemu i czasem nikt nie chce moich naleśników jeść 🙂
To wcale nie brzmi jak abstrakcja. Każda matka, dokładnie wie o czym mówisz 😉
Po Twojej recenzji chętnie przeczytam tę książkę. To temat bardzo mi bliski. Podobno zmiana nawyku trwa 21 dni i ta zmiana jest rzeczywiście możliwa. Mam kilka, których chciałabym się pozbyć i chętnie jeden z nich Ci opiszę w kolejnym komentarzu. No i nie mogę nie odnieść się do naleśników… a kto robi naleśniki z przepisu! Wszystko zawsze jest na oko! 🙂
Jaki nawyk chciałabym w moje życie? Regularne ćwiczenia.
Co się wtedy zmieni? Moje ciało i moje samopoczucie, fizyczne i psychiczne.
Jak wtedy będzie wyglądało moje życie? Będzie bardziej uporządkowane.
Co zyskam? Satysfakcję. Lepsze ciało, lepsze samopoczucie.
Co muszę zaryzykować? Nic 🙂
Dzięki Joanna za odpowiedź.
To wspaniały nawyk – ćwiczenia. Kiedyś odmienił moje życie i teraz przed wakacjami, to jest ten nawyk które chcę wprowadzić na nowo u siebie. Dokładnie z tych samych powodów, co Ty 🙂
Ah! Ja zawsze wszystko robię ściśle wg. przepisu! 🙂
🙂
Pomysł na nawyk? Słuchanie muzyki codziennie rano zaraz po wstaniu z łózka 🙂 Jestem strasznym śpiochem i uwielbiam długie wylegiwanie się w łóżku 🙂 Niestety, nie zawsze mogę. A wiec by rozpocząć dzień spokojnie, sympatycznie i miło chciałabym zacząć go od przycisku play w moim odtwarzaczu CD:) I niech płynie ten Jamiroquai, niech płynie …
Piękny nawyk.
Może go podkradnę 🙂
W ostatniej chwili biorę udział w konkursie! 🙂
Jaki pozytywny nawyk?
Chciałabym wprowadzić w swoje życie dwa pozytywne nawyki, coś dla ciała i coś dla umysłu.
1. Regularnie, przynajmniej trzy razy w tygodniu poświęcać czas na edukację, przynajmniej godzinę dziennie, a nie z doskoku, w autobusie czy w łóżku, po całym dniu, na czytanie branżowych artykułów, udział w webinarach, szkoleniach, czytanie dobrych poradników i inspirujących blogów.
2. Planować lepiej posiłki i jeść bardziej uważnie.
Gotować więcej nowych potraw i nie robić zakupów w ostatniej chwili.
Co się wtedy zmieni?
Będę czuła, że rozwijam się w takim kierunku, w którym rzeczywiście chcę, będę miała większą wiedzę i będę czuła się bardziej pewna siebie i prawie nic mnie nie zaskoczy. 😉
Będę zdrowsza, bardziej zrelaksowana i będę czuła, że jem naprawdę coś pysznego.
Jak będzie wtedy wyglądało moje życie?
Będzie bardziej poukładane, ja będę spokojniejsza i pewna, że karmię i swoje ciało i swój mózg. 🙂
Co zyskam?
Zyskam więcej spokoju, pewności siebie i dobrego samopoczucia.
Co muszę zaryzykować?
Pozbyć się trochę lenia, chodzenia na skróty i wyłączyć rozpraszacze.
Muszę wykazać się lepszym zorganizowaniem, planowaniem i wybieraniem rzeczy, na które naprawdę warto poświęcać czas, czyli wprowadzić więcej dyscypliny!
Marta, wielki szacun za tak długą, pełną odpowiedź.
Trzymam kciuki za Twoje plany i dziś wieczorem daję znać o wynikach konkursu 🙂
Pozdrawiam! Marta
Gratuluję wygranej i pozdrawiam!! Marta IP
Mniej przygotowań, więcej konkretnych zadań. Będzie mi łatwiej i lżej jak się tego nauczę. 😉
Pozdrawiam
Dzięki Sylwia za „Twój nawyk do zmiany”. Tak, tak, długie przygotowania to nasza, kobieca cecha. Faceci działają. My kobiety za dużo myślimy … o działaniu!
No i mogę teraz pogratulować wygranej!!
Pozdrawiam, Marta IP
Dziękuję 🙂
Gratuluję Zwycięzcom!!
Na moim profilu FB https://www.facebook.com/ManufakturaRozwoju/ zamieściłam filmik z losowania. Losowania dokonał mój Syn, w pełni niezależny i obiektywny w użyciu swojej dłoni.
Bardzo proszę o kontakt mailowy (marta.ip@manufakturarozwoju.pl)w celu ustalenie gdzie mam wysłać książkę.
Dziękuję Wszystkim za udział w konkursie!
Marta IP