13 myśli o asertywności według Polek, które potrafią!
Czyli moje subiektywne podsumowanie pewnego śniadania.
W piątek poprowadziłam, jak zawsze z wielką przyjemnością, śniadanie dla przedsiębiorczych Polek z Stowarzyszenia Polka Potrafi w Piasecznie. Jestem nie tylko dumną członkinią tego stowarzyszenia, ale też dumną Mentorką dla innych Polek, które potrafią, bądź dopiero zaczynają przekonywać się, że potrafią.
A śniadanie było o asertywności.
O tym, że „warto być asertywnym, nawet jak to się nie opłaca”. Tak, tak w ten sposób sparafrazowałam słynne powiedzenie, Ś.P. prof. Bartoszewskiego, który mawiał, że „warto być przyzwoitym nawet jak to się nie opłaca”.
Dlaczego?
Dlatego, że uważam że przyzwoitość, jak i asertywność to podobne postawy, wartości, czy też misje na całe życie. Asertywność i przyzwoitość łączy dobra intencja, myślenie o innych, wierność swoim wartościom i zasadom, ale też przekonanie że jest się przyzwoitym, dobrym i po prostu wartościowym. Wg mnie warto być i asertywnym i przyzwoitym. Tak po prostu, codziennie i przez całe życie. Choć. Choć nie zawsze jest to łatwe. Nie zawsze się udaje, bo jesteśmy tylko ludźmi, którzy czasem błądzą i błędy popełniają. I nie zawsze też się opłaca….
A o co chodzi z tym „opłacaniem”?
Wszyscy jak słyszę „opłaca”, to myślą kasa. Kasa, pieniądze, interesy, biznes, status, władza. I myślę, że często z punktu widzenia „kasy” i tych innych „materii” – nie opłaca się być przyzwoitym. W dzisiejszych czasach opłaca się być nieprzyzwoitym – czasem kraść, czasem oszukiwać, gnębić, poniżać, niszczyć, manipulować i na pewno ciągle kombinować. Z tego samego powodu „opłaca” się być agresywnym, a nie asertywnym.
Ale mnie takie „opłacanie” nie interesuje. Ja takie „opłacanie” – to JA Marta Iwanowska – Polkowska pierdzielę, pierniczę i odrzucam.
Ja wolę być przyzwoita. Warto być przyzwoitą, bo to się opłaca mojemu JA. Moje JA, jako JA dorosłego człowieka potrzebuje spójność. Spójności z wartościami i zasadami. Z wartościami, które cenię i którym staram się być wierna codziennie, każdego dnia, choć nie zawsze jest to łatwe. A nawet czasem jest to trudne.
A te wartości i wynikające z nich zasady bycia i życia to:
- Szacunek – szacunek dla siebie i dla innych
- Zmiana perspektyw – wierzę, że warto zmieniać perspektywę, by poznawać potrzeby, myśli, emocje
- Dobro – ciągle mam przekonanie, że świat jest piękny a ludzie są dobrzy 🙂
- Ludzie – jestem wierna temu, że od pieniędzy i materii, ważniejsi są ludzie i budowane relacje
- Zaufanie – ufajmy ludziom, a będziemy spokojniejsi
- Dobro – każdego dnia warto zostawiać po sobie coś dobrego
- Życie – po każdego dnia trzeba się nażyć!!
I będąc wierną tym wartościom, czy też drogowskazom, chcę być przyzwoita i chcę być asertywna. To dla mnie ów wystarczające WARTO. Nawet jak (pozornie) to się nie opłaca …
I mam wrażenie, że przekonałam do tej tezy moje Polki. Choć myślę tak naprawdę, że nie musiałam ich do tego przekonywać. To jest cudowne, magiczne w naszym stowarzyszeniu, że wszystkie mamy podobny system wartości. Myślimy, czujemy podobnie, choć czasem potrzebujemy się spotkać, by to omówić, przegadać, zweryfikować, dopytać, sprawdzić. I to było takie spotkanie – pełne otwartości, szczerości, pytań i odpowiedzi, szacunku i zrozumienia dla siebie, siebie i innych. Choć miałyśmy tylko dwie godziny, to padło podczas tego spotkania wiele myśli, które warto utrwalić.
Oto one …
#1. Definicja asertywność to …
„stanowcze, bezpośrednie i uczciwe wyrażanie własnych uczuć, myśli, opinii, decyzji, postaw, życzeń, w sposób nie naruszający godności drugiej osoby, respektując jej prawo do tego samego.”
Asertywność to postawa. O droga. To misja, której warto być wiernym, choć czasem jest to bardzo trudne. Asertywnym się bywa. Tak samo jak bywa się przyzwoitym i dobrym coachem, czy dobrą mamą J Ale warto tak bywać i już!
#2. Asertywność pojawia się gdzieś obok „uległości” a „agresji” .
„Uległość” to postawa, kiedy rezygnujemy z siebie, to postawa, gdy mówimy innym „tak”, mówiąc sobie „nie”. Uległość to siedzenie cicho w ważnych dla nas sprawach, to zamiatanie swoich potrzeb pod dywan – po to, by inni czuli się dobrze, by innym nie przeszkadzać, by innych nie niepokoić. Często w imię tzw. dobrych relacji….
„Agresja” to natomiast mówienie innym „nie”, po to by powiedzieć sobie „tak”. Ale przede wszystkim mówienie „nie” w taki sposób, że rani się, niszczy się innych. Mówienie krzykiem, mówienie atakujące, głośne, nie znoszące sprzeciwu. Mówienie nie biorące pod uwagę perspektywy i potrzeb drugiej strony.
I często, ech bardzo często jest tak, że osoby uległe albo w pewnym momencie zaczynają być agresywne, bo swoją uległością są zmęczone, bo im się ta uległość już „ulewa”. Często też osoby uległe w jednej relacji, są agresywne w innej. Tak, tak a to też w imię odreagowania swojej uległości i postawienia na swoim … za wszelką cenę.
A świat byłby taki piękny, gdybyśmy byli asertywni ….
#3. Czy się asertywność opłaca?
Tak, asertywność się opłaca. I już trzymajmy się tego! Zarówno pod kątem relacji, emocji, wspominanej kasy i spójności z swoim JA. Zawsze chcąc, czy wahając się, czy zachować się zachować asertywnie warto zrobić sobie analizę tych czterech wariantów …
Gdy chcemy być asertywni:
#4. Mówmy konkretnie i na temat.
Mówmy, co chcemy zrobić, co myślimy, czego oczekujemy od innych i od sytuacji. Mówiąc konkretnie nieustająco odpowiadajmy sobie na pytania:
- Co?
- Kto?
- Jak?
- Dlaczego?
- Kiedy?
- …
#5. Używajmy komunikatu JA.
Mówmy JA, zamiast stosowania komunikatu TY. Mówmy o sobie i swojej perspektywie. Zamiast ataku na drugą osobę, pretensji, zastrzeżeń. Wyrażajmy swoją opinię, a nie oceniajmy.
Mówmy …
„Chciałabym, żebyś mi pomogła w tej sytuacji …. Zależy mi na tym, byś …. .
Potrzebuję Ciebie … to trudny czas dla mnie.”
zamiast
„Oczekuję …. To jest Twój obowiązek, żeby ….. Myślę, że należy mi się od Ciebie właśnie to ….”
#6. Mówmy o emocjach.
Dzielmy się tym, co czujemy, przeżywamy. Dlaczego to jest dla nas ważne. Ale bez szukania winnych i przerzucania odpowiedzialności. Ujawniajmy siebie, gdy drugiej stronie zależy na nas, na relacji, to to doceni.
#7. Mówmy o intencjach.
O naszych dobrych intencjach, które stoją u podstaw postawy asertywnej. Mówmy więc o tym, że naszą intencją nie jest zranić drugą osobę, sprawić jej przykrość, doprowadzić do łez i tragedii życiowej. Mówmy o tym, że dana sprawa jest dla nas osobiście ważna, kluczowa i nie potrafimy przejść obojętnie obok tak ważnej dla nas potrzeby. Jednocześnie dbajmy o siebie i o drugą stronę.
#8. Bądźmy szczerzy.
Szczerość to podstawa asertywności. W asertywności nie ma miejsca na udawanie dobrych intencji, na udawanie szacunku do innych, na udawanie zainteresowania inną osobą …
#9. Bądźmy przygotowani na „nie”.
Będąc asertywni, miejmy świadomość, że druga osoba może powiedzieć „nie”. Może mieć inne zdanie, może nie zgodzić się na to, o co ją prosimy, może poczuć się urażona, nawet jak nie chcemy jej urazić. Każdy ma prawo do odmowy o TY i ta druga strona.
#10. Bądźmy jak „zdarta płyta”.
Powtarzajmy kilka razy to, o co prosimy, co jest dla nas ważne, jakie jest nasze stanowisko. Nie wycofujmy się po pierwszej próbie asertywnego zachowania. Próbujmy dotrzeć do drugiej osoby. Próbujmy zadbać o to, by być wysłuchanym. Asertywnego zachowania próbować warto przynajmniej kilka razy – 3 – 4 przynajmniej. Ale …
Ale też pamiętajmy!!!
#11. Podstawą asertywności nie jest naiwność.
Asertywność – to NIE uległość. To nie jest też dawanie „się kopać”, poniżać, poniewierać. Pamiętajmy, podstawą asertywności jest szacunek do samego siebie. Jeżeli druga osoba, na nasze próby asertywnego zachowania, reaguje agresywnie, czy też lekceważąco, bądź drwiąco. Jeżeli czujemy, że nas nie słucha, robi nam na złość, reaguje atakująco, bądź świadomie funduje nam poczucie winy – to czas skończyć z postawą asertywną. Nie chodzi od razu o atak i próbę agresywnego zachowania. Ale może czasem o odpuszczenie, odejście, zostawienie tej relacji na bocznych torach naszego życia … Bo jeżeli ktoś nas tak traktuje, to po co być z tą osobą w relacji ….
#12. Podstawą przyjaźni, czy każdej innej dojrzałej relacji, jest asertywność.
… a podstawą asertywności jest rozmowa. Jeżeli nawet popełnimy błąd – rozmawiajmy. Dajmy sobie przestrzeń do wyjaśnienia, przeproszenia i …. czasem łez. Jesteśmy tylko ludźmi, którzy popełniają błędy i czasem sprawiają sobie przykrość. Podejmujmy próby wyjaśnienia sobie swoich stanowisk … intencji, czy uczuć. Warto!! I to jest też asertywność 🙂
#13. Nie jesteś zupą pomidorową!!
No i na koniec to, co napisała, na FB, po śniadaniu jedna z Polek – „nie musisz być jak pomidorowa, nie każdy musi Ciebie lubić”. Jak inni nie chcą Cię polubić, jak nie chcą Cię zrozumieć, jak nie chcą zobaczyć w Tobie przyzwoitości, ani dobrych intencji – to może już, już nigdy nie zobaczą. Bo nie chcą i już! Wtedy odpuszczaj taką relację, idź dalej, nie forsuj się, jak mówi się w coachingu „nie forsuj świadomości”, bo szkoda życia … Jeszcze jacyś inni Ciebie polubią!! Na pewno!!!
***
Po koniec spotkania, w chwili wzruszenia i uniesienia, co jest typowe dla mojego warsztatu napisałam na flipcharcie hasło, które kiedyś uratowało mi życie. Dlaczego?
Dlaczego to?
Jak je rozumiem?
Będzie historia ….
Miałam jakieś 20 – 21 lat. Studiowałam psychologię na UW. Brałam udział w treningu interpersonalnym, który przygotowywał mnie do roli trenera (był to mój pierwszy kurs na drodze do bycia trenerem). Trening interpersonalny to rodzaj bardzo intensywnej pracy rozwojowej, która sięga do przekonań i emocji, które nas ograniczają, blokują. Po to, by przeformułować je na przekonania i emocje, które nas będą rozwijać i wzmacniać. Jest to po to, by dać sobie przestrzeń do pełnego i spokojnego życia, bycia, co w pracy z ludźmi jest bardzo ważne. Ja z tego warsztatu wyszłam właśnie z przekonaniem, że …
Jestem w porządku, nawet jak się innym nie podobam.
I nie chodziło w tym przekonaniu, oto żeby zacząć się innym nie podobać i mieć to w nosie. Nie chodziło o to, by ich olać, zlekceważyć, nie liczyć z ich opinią i czuć się rozgrzeszoną, gdy innych ranię, lekceważę, źle traktuję. Nie i jeszcze raz nie!
Chodziło o to, by NIE CZUC się w porządku TYLKO jeżeli się innym PODOBAM. I chodziło o to, by uwolnić się od poczucia, że muszę, powinnam robić wszystko tak, by innym = wszystkim się podobać.
A ja tak trochę miałam. Byłam kiedyś bardzo uległa i dostosowująca się. Bałam się sprzeciwiać, mówić swoje zdanie, bo bałam się odrzucenia. A ludzie, którzy mnie odrzucali byli specjalistami w manipulowaniu odrzucaniem. Mistrzami mówienia mi „nie”, jak tylko próbowałam mieć swoje zdanie. A nawet, gdy mnie, za moje zdanie, nie odrzucali to …. z czasem wydawało mi się, że po każdej próbie wyrażenia mojego zdania, i tak mnie odrzucą. Wydawało mi się też, że ja nie powinnam ich denerwować i swoim zdaniem niepokoić. Ech, dziwny to był czas …
Dlaczego? Miałam specyficzne (nie powiem, że trudne)dzieciństwo. Autorytarnego ojca, ortopedę, ordynatora. I mamę, też lekarkę, samodzielną i dość asertywną, ale przez całe moje świadome dzieciństwo chorą na raka. Gdy zachorowała miałam 11 lat. To były lata 90te. Wtedy na raka się umierało, a nie chorowało. Więc, gdy usłyszałam, że jedzie na operację, że nie wiadomo, czy przeżyje, a jak przeżyje będzie ciężko. Gdy usłyszałam te hasła chemioterapia, amputacja, to … To ja schowałam swoje JA, swoje potrzeby, swoje marzenia i myśli do kieszonki i stałam się „dzielną lwicą”. Tak „lwicą” taki mam znak zodiaku i tak do mnie mówili w domu. Ale przede wszystkim tą, która zanim coś powie pomyśli o innych, ale rzadko, a może wcale pomyśli o sobie. Tą, która wierzy, że jest w porządku TYLKO jak podoba się innym. A podoba się innym, gdy ich nie denerwuje, nie martwi, nie niepokoi…
A ja miałam prawo mieć swoje zdanie. Miałam prawo myśleć o innych, ale też o sobie. A nie tyko o innych. Kurczę, wtedy byłam dzieckiem … Miałam prawo rozmawiać o swoich potrzebach, a nie chować je do kieszeni, by tylko myśleć o innych. Miałam prawdo i nadal mam. Dopóki, dopóty nie ranię tym innych – mam prawo. Mam prawdo, do cholery (!!!), mieć swoje zdanie, emocje, myśli i potrzeby. Nawet, gdy wyrażając je przestanę się innym podobać.
I trafiłam na ten warsztat.
I zaczęłam mieć swoje zdanie.
Zaczęłam radzić sobie z sprzeciwem innych. Zaczęłam mówić swoim głosem, nawet jak innym się to nie podobało. Jednocześnie robiąc to z dobrą intencją i z szacunkiem dla innych. Bo zaczęłam mieć szacunek dla samej siebie …
Pamiętam, jak z tego warsztatu wróciłam do domu. Całe mieszkanie, w którym mieszkałam z moim chłopakiem (dziś mężem) wytapetowałam tym zdaniem, by o nim nie zapominać. Pamiętać zawsze. Analizować i powtarzać w głowie. Nieustająco. Od tamtego czasu zawsze polecam tą technikę moim Klientom i Uczestnikom warsztatów.
Dlaczego to nowe, przedefiniowane, konstruktywne przekonanie uratowało mi życie?
Bo otworzyło mnie na rozmowy z moimi Rodzicami. Na szczerość, na prawdę, na mierzenie się z ich opiniami. Może z Ojcem nie poszło tak dobrze, jak bym chciała. Ale w relacji z Mamą, było uwalniające. To było ostatnie półtora roku Jej życia i to był wspaniały czas. Choć był to czas przepełniony opieką nad nią, szpitalem, odchodzeniem. Może dlatego miałam siłę na tą Jej ostatnią walkę? Może … może czerpałam ją z tego, że rozmawiałyśmy. Słuchałyśmy się. Wyzbyłyśmy się oczekiwań i dawałyśmy sobie przestrzeń. A moja Mama zaczęła mnie traktować jak dorosłego, który ma swoje zdanie. Zdanie, które może innym się nie podobać, ale nie koniecznie jest wypowiadane z potrzeby egoizmu, czy chęci zranienia innych, Jej, Najbliższych …
I to chyba jest najważniejsze w asertywności. Wyrażać siebie, mówić o tym, co dla nas ważne. Najważniejsze i potrzebne. Robić to z szacunkiem dla innych, ale licząc się z tym, że inni będą mieć inne zdanie. Nie mniej jednak mówić o sobie, swoim JA … i być w porządku, nawet jak się nie będziemy innym podobać.
Mogę śmiało powiedzieć, że wtedy z tym nowym, moim, uwalniającym przekonaniem rozpoczęłam „moją drogę” ku asertywności …
***
Dlatego pamiętając o asertywności, pamiętajmy też o prawach…
Dajmy sobie i innym te prawa!!!
***
A i jeszcze jedno 🙂
Moje Drogie Polki, które byłyście na śniadaniu. Każda Droga Polko, która czyta ten post >> napisz co Ty zapamiętałaś z śniadania,
napisz jak Ty rozumiesz być asertywną postawę,
czy dla Ciebie asertywność się opłaca….
Jestem bardzo ciekawa Waszego zdania!
Podpisuje się pod tym obiema rękami. Tak jak piszesz, podstawą asertywności jest szacunek do samego siebie. Jeżeli nie potrafisz być osobą, która jest szczera sama ze sobą, ciężko będzie Ci być asertywnym. Często możesz mylić asertywność z agresją, a to zupełnie inna sprawa. Jeżeli zaczniesz od zrozumienia siebie i własnych potrzeb, będziesz w stanie odczuć potrzeby innych. Pamiętajmy, że empatia nie wyklucza asertywności. Empatia jest wręcz niezbędnym składnikiem asertywności.
Witaj Patryk, chyba po raz pierwszy widzę Ciebie na moim blogu. Jak miło.
Święte słowa 🙂 „Pamiętajmy, że empatia nie wyklucza asertywności. Empatia jest wręcz niezbędnym składnikiem asertywności.” Wielokrotnie odczułam to na swojej skórze.
Ja jestem osobą bardzo empatyczną. Zawsze tak miałam, a wykonywanie zawodu psychologa, coacha tylko to wzmocniło. A często mierzę się z tym, że inni oczekują ode mnie uległości w relacji, bo „właśnie taka empatyczna jestem” … „no i przecież jestem psychologiem, czy coachem … to powinnam się dostosować, ulec, pogrzebać swoje potrzeby”. A to właśnie tak nie działa. Empatia i asertywność powinny i mogą iść w parze.
Pozdrawiam, Marta