Dlaczego coaching?
Po co coaching?
Te pytania zadają sobie z zwolennicy i przeciwnicy tej metody.
Powodów jest wiele i w jednym wpisie nie sposób je wszystkie wymienić. A nawet nie chcę, bo z chęcią sobie te powody będę „tu” powolutku, w blogowym tempie, analizować.
Natomiast dziś mam potrzebę napisać o jednym, bardzo ważnym powodzie korzystania z wsparcia coacha.
A mianowicie o PRESJI.
Bo coaching pomaga sobie z PRESJĄ poradzić.
Dziś. W dzisiejszych czasach (choć wiem jak to brzmi …) doświadczamy PRESJI non stop.Trudno się od niej opędzić. Niezależnie jaką rolę życiową czy zawodową pełnimy to COŚ, ta jakaś NIEWIDZIALNA SIŁA sprawia, że;
- czujemy konieczność podjęcia jakieś decyzji,
- przymus dokonania wyboru,
- „coś” nas pcha by działać szybciej,
- „coś” też zabrania marnowania czasu,
- „inna siła” nakazuje działać efektywniej,
- inna zakazuje pewnych zachowań .. na które może byśmy mieli ochotę. Ale działając pod presją musimy ją wyprzeć.
PRESJI doświadczamy w domu, w pracy, w relacjach zawodowych i osobistych, w sklepie, na ulicy, nawet na wakacjach (bo czujemy presję, by ciekawie spędzić czas … bez leniuchowania).
I ta PRESJA. Brak umiejętności radzenia sobie z nią. Trudność w powiedzeniu jej STOP. Może mocno dezorganizować nasze działanie. Prowadzić do zmęczenia, a może nawet wypalenia. Odbierać energię i chęć działania. Ale też wprowadzać chaos i brak decyzyjności.
Dlatego też SILNE ODCZUWANIE PRESJI, może być powodem skorzystania z pomocy coachingowej, ponieważ COACHING DAJE:
- możliwość „przegadania” / przeanalizowania danej trudnej sytuacji,
- szansę na rozważenie (w dość racjonalny sposób) kilku opcji działania,
- … i wyboru odpowiedniej strategii działania – już bez odczuwania presji,
- coaching daje też szansę na zaplanowanie działań wynikających z tej strategii,
- a także udziela wsparcia w analizie przekonań, czy postaw które leżą u podstaw odczuwania PRESJI,
- coaching pomaga wyciszyć złe emocje i spojrzeć z perspektywy na życie, pracę, wybory, czy decyzje,
- ale przede wszystkim coaching zachęca do spojrzenia w SWOJE potrzeby, oczekiwania i możliwości, tak by wyzwolić się z PRESJI ZEWNĘTRZNYCH i skupić przede wszystkim na sobie, na swoich potrzebach.
Dlatego coaching może być adekwatną metodą pracy rozwojowej dla tych, którzy odczuwają silną PRESJĘ i będąc nią przytłoczeni, nie mogą sobie z nią poradzić.
Ale przy okazji chcę podzielić się jedną refleksją. Mianowicie (niestety) dość często spotykam się z opinią mówiącą, że tych którzy nie radzą sobie z presją nazywa się słabeuszami, mięczakami, miernotami. A nie słusznie ….
bo trudność radzenia sobie z presją … to nie słabość.
To niestety znak naszych czasów. Przykra konsekwencja zagonienia, ambicji, orientacji na cel, komercjalizacji …. ach wymieniać można by było i było.
W coachingu nie patrzy się w przeszłość. Tylko patrzy się „do przodu” także, zamiast obwiniać się za presję i doświadczanie trudności z nią związanych warto nauczyć się sobie z nią po prostu radzić.
Przyznanie się do chęci zmiany, do chęci wyrwania z SIDEŁ PRESJI, wyjścia spod jej ograniczającego wpływu, nawet jeśli wymaga wsparcia osoby z zewnątrz, jest już sukcesem. Sukcesem, który świadczy o gotowości do zmiany, o pokorze w myśleniu o sobie, o sile i motywacji do radzenia sobie z MUREM jaki często na naszej drodze buduje PRESJA.
Także gorąco zachęcam do poradzenia sobie z PRESJĄ.
Przy wsparciu coacha, czy samodzielnie … to już decyzja każdego z nas. Ale PRESJĄ warto walczyć!!
Do dzieła!!
pozdrawiam ciepło, MIP
ps.
jedna z moich „blogowych znajomych” nazywa stan rzadkiego pisania „stanem niepisaniowości”. Ukradnę więc jej to stwierdzenie i przeproszę za ów „niepisaniowość”, ale uciekłam od moich presji na wieś mazurską. Rzadko pracuję, rzadko myślę, rzadko piszę … za to poświęcam czas na plażowanie, spacerowanie, podlewania pomidorów, noszenie drewna, jedzenie lodów i bycie, po prostu bycie z dziećmi. Więc presji blogowania powiedziałam troszkę „nie” .. ale tak czasem trzeba 🙂
Tez sie wylaczylam z presji blogowania na jakis czas. Fajnie bylo. Za tydzien znow to powtorze :)Udanego wypoczynku!
http://www.sevenwishes.eu
Oj fajnie było, fajnie 🙂
Też życzę uuuuudaaaanych wakacji!!
M
Ciekawy wątek – ów presyjny. Samo użycie w tekście słowa „presja” otwiera oczy na to, czego czasem w codzienności się na zauważa. Nie lubię tego określenia, ale – „takie są czasy”, że ta presja jest na tyle obecna, że aż momentami zlewa się z otoczeniem i można się z nią aż oswoić, niestety. I mam tu na myśli sprawy tak małe jak i poważniejsze. Małe? Choćby tankujesz na stacji benzynowej albo robisz zakupy w sieciówce i zanim zapłacisz słyszysz sakramentalne pytanie: „A może kawa/hot dog/lakier do paznokci/szczotka do odzieży/etc/etc? – dziś w cenie promocyjnej” całość ubrana w uroczy uśmiech uroczej ekspedientki. I… no właśnie: taka urocza wydawałoby się nie-presja, ale jednak presja. Kto nieodporny na taki zabieg podda się raz dwa. Tankuję, to wiem 😉
A tak serio. Dotyczy to też spraw poważniejszych. Relacji, czasem z bliskimi. Sama to „przerabiam” w relacji z ważną dla mnie osobą i wiem, że nie jest łatwo. „Walczę” i cenię siebie za to, że pewnym presjom wywieranym przez tę osobę się nie poddaję. Z jednej strony to kosztuje, ale też jest procesem swoistego dojrzewania: zdobywania pewności siebie, pewności co do swoich przekonań, wyborów. Ale mówię, nie zawsze jest to proces łatwy. Tym bardziej fajnie, że podjęłaś ten temat.
PS. 1: Na początku przez moment zdziwiło mnie, gdy przeczytałam, że: „W coachingu nie patrzy się w przeszłość. Tylko patrzy się „do przodu”. Ale rzeczywiście – chyba najłatwiej zrzucić winę na przeszłość i tym usprawiedliwiać ewentualną bierność w walce z presją. I choć myślę, że pewne świadome zaznajomienie z przeszłością, z uwarunkowaniami jakie mogą stać się kalką dla teraźniejszości, pomaga w pracy nad radzeniem sobie z presją, to jednak bardzo ważne jest, by działać, by iść do przodu, by coś z tym robić i nie poddać się bierności.
PS. 2: Chyba rozpoznałam się w Twoim PS-ie 🙂 Miło mi 🙂 Zazdroszczę Ci zwłaszcza podlewania pomidorów (i w domyśle ich niedalekiej konsumpcji;) oraz zapachu noszonego drewna 🙂 Życzę dobrego odpoczynku i pozdrawiam
Joanno,
dziękuję za włączenie się do rozmyślania o „presji”. Bardzo cenne są Twoje uwagi. Zresztą jak zawsze 🙂
Szczególnie doświadczenie w stawianiu granic z pewną osobą. Czasami ciężko nam zidentyfikować źródło presji. Może nim być pojedyncza osoba, grupa ludzi (np. współpracownicy), czy przekonanie, które się w społeczeństwie ugruntowało i żyje swoim życiem (np. przekonanie, że „że trzeba szybko po macierzyńskim wracać do pracy”). Ale jeżeli presję generuje, ktoś bardzo ważny dla nas to warto przyjrzeć się i tej relacji i naszym reakcjom. Fajny, ciekawy temat.
PS 1. A w coachingu te podejście „do przyszłości” najbardziej mnie zainspirowało. Bo „tu” szuka się rozwiązań, wyciąga wnioski, generuje się nowe schematy działania!! Polecam taką perspektywę …
M