To będzie trudny wpis. Osobisty. I bardzo, bardzo prawdziwy. 
Będzie to wpis, który powstać musiał i powstawał we mnie od kilku dni, a może i tygodni. Nie będzie inspirowany pracą. Nie będzie inspirowany historią moich Klientów. Będzie inspirowany mną. 
Będzie o mnie. 

Będzie moim noworocznym manifestem. Wyznaniem prawdy i wiary. Będzie też nadzieją. Nadzieją na Nowy Rok, który mam nadzieję, będzie dla mnie łaskawszy niż ostatnie. 
Jestem ten wpis winna sobie. Ale też moim Synom, mojemu Mężowi. Trochę też mojemu Bratu i jego Żonie. Pewnej Cioci.

Ale przede wszystkim moim Rodzicom.
To był słodko-gorzki rok. A nawet gorzko słodki. Na początku bardzo gorzki. Dławiąco, obezwładniająco gorzki. Odbierający siły. Odbierający oddech.
Na początku roku umarł nagle mój Ojciec. Tak po prostu. Z dnia na dzień. Bez pożegnania przerwał naszą wspólną historię w momencie, gdy wszystko dobrze się układało. Dobrze w końcu. Dobrze, choć dziesięć lat po śmierci mojej Mamy. Mam pecha do czwórek. 2004 rok Mama. 2014 rok Ojciec. Mama pół roku przed moim ślubem. Ojciec pół roku po ślubie mojego Brata. Co się czuje w takim momencie? Nie opowiem. Nie opiszę. Nie potrafię ubrać tego w słowa. Tym bardziej, że przeżywając śmierć Ojca.
Żegnając się z ostatnim Rodzicem i rolą Dziecka, czekałam na wyniki biopsji. Biopsji rozstrzygającej, czy mam raka. Moja Mama zmarła na raka…  Zaczęła chorować mniej więcej w tym wieku, w jakim ja jestem teraz. Raka nie mam. Na razie. Oby nigdy.
Ale wiem jedno chcę żyć. Jak nigdy. Chcę żyć!!Właśnie kilka dni temu w jednej z książek mojej uwielbianej Rachel Cusk (w książce, o bardzo wymownym dla mnie tytule „PO”) trafiłam na taki cytat …

Jest o Mnie. Nie chcę już dalej opowiadać swojej historii. Nie chcę celebrować bólu i smutku, który jest we mnie. I będzie. I pewnie nigdy nie opuści. Nie odetnę się pewnie od tych strat, bo one ciągle mnie budują. Ale chcę żyć!! Chcę cieszyć się zimą za oknem. Uśmiechem moich Dzieci. Przytuleniem i ciepłem mojego Męża. Chce cieszyć się smakiem kawy i pysznego ciasta. Rozmowami przy stole. Chcę czerpać z relacji, które mnie otaczają – wspaniałych ludzi, których mam wokoło i których imiona, by się tu nie zmieściły. Ci ludzie są. Widzę Was – dziękuję Wam za to!! Nie chcę już opowiadać mojej historii. Chcę mieć plany, marzenia. Chcę, by plany marzenia miał także mój Mąż, które przez te wszystkie lata jest przy mnie. Ramię w ramię przechodzi przez kolejne wyzwania. Czasem, ba często jest jak tarcza, która broni przed wszystkim co trudne, najtrudniejsze.

Chcę mieć siłę, by ładować moim Synom bateryjki miłości. Tak, jak naładowali mnie moi Rodzice. Chcę realizować „żądanie” mojego czteroletniego Rocha: „Mamo bądź zawsze zdrowa i uśmiechnięta”. On, Oni niczego więcej nie potrzebują… To to właśnie chcę im dać!

Czy chcąc żyć zapominam o swoim smutku? O swoich rodzicach?

Nigdy. Przenigdy. Pamiętam o nich codziennie. Czuję ich w niemal w każdym momencie swojego życia. Gdy patrzę w lustro widzę nos Ojca i krótkie włosy Mamy. Gdy teraz jeżdżę na nartach myślę o Ojcu, który uwielbiał ten sport i bardzo chciał, by jego Wnuki jeździły. Uczymy ich jeździć dla Niego. Ale też „boję się nart”, tak jak moja Mama, która kiedyś w Austrii skręciła kolano. Myślę o Ojcu jeżdżąc jego samochodem i słuchając „jego” Trójki. Słyszę Mamę, za każdym razem, gdy moje dzieci się kłócą, a ja mówię do nich, tak jak ona mówiła do mnie i mojego Brata „Jesteście siebie warci!”. Pamiętam o Ojcu gdy piję herbatkę. O mamie, gdy jem słodycze Wedla.
Czy są ze mną? Są!
I będą zawsze!!

Ale jednocześnie bardzo chcę żyć!!
Chcę mieć piękne i szczęśliwe życie, bo oni mnie tego nauczyli. 
Na takie myślenie zaprogramowali. Nie potrafię inaczej. Dali mi ogromne pokłady siły, które teraz pozwalają przetrwać. I chcę z tych sił skorzystać. Bo chcę żyć!!
Dlatego dziś kończę 2014 rok z wielką ulgą. 
Dziś kończę 2014 rok opowiadając swoją historię, 
ale po to, by odłożyć ją na (bardzo ważną) półkę 
… i żyć. Chcę korzystać z założeń coachingu, który patrzy w przyszłość. 
Chcę patrzeć w przyszłość!! 

Dziś kończę 2014 z nadzieją, że uda mi się realizować moje postanowienie, które nawet zamieniłam w plakat (dzięki My Scandi!!!). Plakat wisi w sypialni. Nie sposób na niego nie spojrzeć ..
Po przeczytaniu tego posta pamiętaj …  
Marta
Easysoftonic