Pracowałam ostatnio z Klientką nad tematem kontroli. Jej potrzebą kontroli.
Nad jej potrzebą kontroli nad sytuacją, nad rzeczywistością, nad zmianami i swoim rozwojem. Nad tym, jak ta potrzeba zaczęła ją ograniczać. Spowodowała utknięcie. Zamknięcie. Ciszę i ciemność. Szczególnie w aspekcie zawodowym. Bo tam, w przestrzeni pracy i karierowych wyzwań, owa potrzeba kontroli była i jest dla niej najważniejsza. Najmocniejsza. Najbardziej potrzebna. Dominująca. A przez to zamykająca.
Bo, gdy okazało się że stoją przed nią wyzwania zawodowe, których Ona w pełni kontrolować nie może. Wybrała drogę wycofania …. utknięcia. Zatrzymania. Przestraszyła się, że wchodząc w te wyzwania będzie musiała oddać część kontroli innym. A to spowoduje … A na to zgody nie ma. Kropka.
Z tematu kontroli poszłyśmy płynnie do tematu zaufania.
Zaufania nie tylko do swoich kompetencji, ale przede wszystkim do swojej intuicji. Do intuicji. Do emocji. Siebie swojego JA. Siebie …
Zaufania przede wszystkim do siebie.
Często bowiem silna potrzeba kontroli „żywi się” brakiem zaufania do siebie. Im mniej ufam sobie, tym bardziej chcę kontrolować siebie, swoje zachowanie, otoczenie. Przewidywać, planować, przygotowywać, dominować, ustawiać – by nie dopuścić niedomówień, niepewności, błędów, czy potknięć. A brak zaufania do siebie „żywi się” często brakiem pewności siebie i lękiem przed oceną. Koło się zamyka. A blokada trwa.
Trwa, ale oby nie na zawsze.
Trwa, ale owa Klientka chce ją złamać … I brawa dla niej za podjęcie wyzwania!!!
Rozmawiałyśmy o tym, że wyjście z strefy komfortu, wyjście ku wyzwaniom wymaga i odpuszczenia kontroli i zwiększenia zaufania do siebie. Zaufania, że „dam radę” i poradzę sobie z niepewnością, którą niesie zmiana. Zaufania szepczącego do ucha – „dam radę” i poradzę sobie z ryzykiem jakie pojawi się, gdy powiem „tak” zmianom. Rozmawiałyśmy o zgodzie na przyjęcie emocji. Emocji, całego wachlarza emocji, którego nie da uniknąć, gdy wyjście z strefy komfortu staje się faktem.
Pracowałyśmy kartami. Metaforą. Wychodziłyśmy poza oczywiste odpowiedzi.
Zaglądałyśmy głębiej, by powiedzieć to co niewypowiedziane.
Klientka wylosowała tą kartę:
I padły pytania:
- Gdy wychodzisz z strefy komfortu czego potrzebujesz?
- Co o zaufaniu do siebie, gdy idziesz ku nowemu, mówi ta karta?
- Jak budować zaufanie, gdy kroczysz ku zmianie?
- Czym jest zaufanie do siebie?
- Kim się staniesz, dzięki zaufaniu do siebie?
- Kim jest osoba nosząca dwie różne skarpetki?
- Kim Ty się staniesz, jeżeli pozwolisz sobie na dwie różne skarpetki …?
Krążyłyśmy wokół tej karty dłuższą chwilę.
Nie przytoczę odpowiedzi, jakie padły z ust Klientki. To jej intymny świat.
Ale zaproszę Ciebie do poszukania skojarzeń krążących wokół zaufania do siebie, chęci kontroli, zmiany i kolorowych skarpetek. Zatrzymaj się na chwilę i pomyśl …
- Jakie wnioski płyną z skojarzeń z tą kartą, dla Ciebie?
- Na czym Ty budujesz zaufanie do siebie?
- A Ty, pozwolisz sobie nosić dwie różne skarpetki? Co Ci to da?
- Co mogę symbolizować dla Ciebie, dwie różne skarpetki, gdy Ty wejdziesz z nimi na nogach na arenę Twoich zmian?
***
Niby tak mało. Niby banał. Niby to t y l k o kartka z skarpetkami. Skarpetkami …. A tak może namieszać w szukaniu odpowiedzi na nurtujące pytanie.
Ale w tej karcie i w tych pytaniach nie chodzi tylko o skarpetki.
Chodzi o symbol, metaforę. Metaforę, no właśnie czego?
Elastyczności.
Wolności.
Swobody.
Radości.
Zaufania do siebie.
Braku lęku przed oceną.
Akceptacji siebie.
Akceptacji różnorodności.
Wyjścia poza schemat.
Czego jeszcze?
Co mogę sygnalizować dla Ciebie te dwie różne skarpetki?
***
Gdy żegnałam się z Klientką, dodała
„…. że ja musiałam tak dziwną kartę wylosować. Zupełnie do mnie nie pasuje. Burzy wszystko …”.
Burzy wszystko, a może otwiera na nowe.
Jak sobie patrzę na te skarpetki to nie mogę się oprzeć wrażeniu, że niosą ze sobą przekaz o akceptacji i czułości dla siebie. Tak, właśnie czułości. Według mnie one po prostu mówią: Kochaj siebie i bądź dla siebie czuła! Co najmniej tak bardzo jak dla swego dziecka. Aha, jest jeszcze jedno przesłanie – Wyluzuj czasem i nie traktuj siebie tak chol…nie poważnie 🙂
Mi też wyobrażenie poszło w tym kierunku. W kierunku akceptacji, zrozumienia, przyjęcia tego jak jest.
Szczególnie podczas sesji, gdy pracowałam z tą konkretną Klientką. Myślałam sobie – „tak akceptacja, życzliwość dla siebie, wyrozumiałość – to jest to czego potrzebujemy gdy idziemy ku zmianie”. Myślałam sobie „nawet jak się pomylę i w pośpiechu założę dwie różne skarpetki > nawet jak nie zrobię prania i będę mieć czyste tylko takie > to po co się za to karać? po co się oceniać i bać się oceny innych z takiego powodu? Może tak miało być? Czy to coś zmienia? Zaakceptujmy te skarpetki i ruszajmy z nimi zdobywać świat :)” …
Dzięki Monika za reakcję!
Nie wierzyłam w te skarpetki, dopóki nie przeczytałam Twojego posta. I zobaczyłam analogię.. Mam propozycję założenia drugiej skarpetki (w obszarze zawodowym), ale tak kompletnie innej od pierwszej, że nie wiem, czy ta druga do mnie pasuje, do tego, jak chcę być postrzegana itd..….. Ale jest kusząca.
Powodzenia!! Załóż, spróbuj, eksperymentuj 🙂
Droga autorko, wpis ciekawy, ale oczy krwawia patrząc na to konsekwentne „ow” zamiast „owa”. O co chodzi?
Dziękuję za uwagę. Już poprawiłam. A chodzi o nic. Czy raczej o nic nie chodzi. Robię błędy, tak mam. Trudno mi na tym zapanować, od podstawówki mam na to „papiery”. Także ortografii i zasad stylistycznych uczę się całe życie i pewnie bez końca 🙂
Pozdrawiam!! I zapraszam na blog częściej, mam nadzieję, że błędy nie będą odstraszać.
Marta
ps. Tak, rozważam „zatrudnienie” korektorki 🙂
Hihi najlepsze jest to ze od dłuższego czasu nosze dwie rozne skarpetki (doslownie) ludzie sie dziwia. Wtedy mowie ze zycie jest zbyt krotkie by szukac drugiej pary 🙂 cel swoj spelniaja: jest cieplo i nozki sie nie ocieraja, coz wiecej potrzeba? 🙂
Ada witaj!!
Chyba pierwszy raz widzę Ciebie u mnie, więc witam podwójnie 🙂 Piękne zdanie „życie jest za krótkie, by szukać drugiej pary”.
Dzięki!! i pozdrawiam 🙂