Wiecie, jaka jest jedna z moich ulubionych praktyk psychologicznych? Praktyka, która pomaga mi odnaleźć równowagę w trudnych chwilach, w chwilach zwątpienia i zagubienia?
To praktyka „bezpieczne miejsce”.
Polega ona na tym, że w trudnym momencie:
zamykamy oczy, oby tylko nie prowadząc samochód…
przyjmujemy komfortową pozycję, na ile możemy …
regulujemy oddech, na ile potrafimy…
i wizualizujemy, przywołujemy obraz miejsca, które kojarzy nam się z poczuciem bezpieczeństwa.
Miejsca, które kojarzy nam się z radością, spokojem, zaufaniem, lekkością.
Możemy w swojej głowie przenieść się do miejsca realnego, albo miejsca z książek czy filmów.
Możemy przywołać obraz, ale też zapach, odgłosy tego miejsca.
I?
To jest moje bezpieczne miejsce…
To jest moje miejsce mocy, spokoju, radości i lekkości.
Dokładnie ten widok.
Dokładnie te kolory.
Dokładnie te światło prześwitujące przez drzewa.
Dokładnie ta otwarta brama sygnalizująca, że ktoś zaraz przyjedzie, albo my pójdziemy na rower, czy spacer.
Gdy jest mi źle, gdy się boję, gdy czuję, że spadam, tonę, grzęznę zamykam oczy i jestem na mojej kurpiowskiej wsi.
I choć paradoksalnie nie zawsze czuję się TU bezpiecznie, tak fizycznie bezpiecznie. Bo jednak to domek na skraju lasu. Bo czasem sypiam w nim sama, bo często jestem tam z moimi Synami, ale bez Męża .. Bo czasem odcina prąd, deszcz dudni w dach, a myśliwi strzelają do dzików (niestety…).
To jednak za tym miejscem tęsknię najbardziej.
Te miejsce mnie relaksuje.
Te miejsce sprawia, że czuję połączenie z światem, bliskimi ….
Tu czuję kontakt z tymi, którzy są i za którymi tęsknię najbardziej.
Tu jest moje #nażyć!
.
A Wy jakie macie bezpieczne miejsca?
Jakie obrazy trzymacie w głowach i sercach?
Co widzicie, gdy zamykacie oczy?
Podzielcie się