Decyzje czy decyzyjki

Decyzje czy decyzyjki

W tym tygodniu skończyłam dwa dłuższe procesy coachingowe.
Każdy inny.
Każdy dynamiczny.
Każdy ważny, też dla mnie.
Dziś, gdy jedna z Klientek wyszła zostałam z taką myślą …
Zgodzicie się?
Czy tak czasem bywa?
Czy to „wielkie” decyzje zmieniają nasze życie?
A może my zmieniamy nasze życia przez szereg drobnych decyzji i mniejszych decyzyjek?

Cały wpis dostępny na facebook:

W tym tygodniu skończyłam dwa dłuższe procesy coachingowe.Każdy inny.Każdy dynamiczny.Każdy ważny, też dla mnie….

Opublikowany przez Marta Iwanowska-Polkowska :: Manufaktura Rozwoju Piątek, 29 marca 2019

Jak ułożyć sobie życie?

Jak ułożyć sobie życie?

Jedna z moich Klientek zakończyła ostatnio sesję takim postulatem, prośbą:

„Marta, a może napisałabyś coś o tym, jak ułożyć swoje życie. Jak je naprostować. Jak je ukierunkować. Do tej pory główną osią mojego życia była praca, teraz chcę inaczej. Czuję, że chcę od życia coś więcej. Czegoś więcej. Jak zbudować te inne osie? Wokół czego? Jak? Napisz jakąś podpowiedź. Bo ja się gubię w tym czego chcę? Czego ja potrzebuję? A chcę sprawić, że w życiu będzie więcej mnie. Mnie!”

Ta sesja miała miejsce ponad trzy tygodnie temu, a ja przez ten czas nie za bardzo wiedziałam co napisać.

Bo nie da się ułożyć, ogarnąć, naprostować życia w jednym poście.

Kurna nie!

Nie ma takiej opcji. Nie ma takiej magicznej listy pytań, po których analizie wiesz czego chcesz i czego potrzebujesz. To proces. Układanie życia to proces. Ogarnianie życia to proces. Proces, który trwa. Trwa tygodnie, miesiące, a czasem lata. Proces, na który musisz się otworzyć i w który musisz się zaangażować. Proces, któremu musisz poświęcić czas i zaangażowanie. Proces, za który musisz wziąć odpowiedzialność.

No, ale obiecałam Klientce, że coś napiszę. A że ja zawsze dotrzymuję słowa, tego uczę moich Synów to dziś nadszedł ten dzień, że piszę…

„Jak to było u mnie?” To była pierwsza myśl, jaka przyszła mi do głowy, szukając rozwinięcia na zadany mi temat. Czy ja kiedykolwiek ogarniałam swoje życie? Czy ja byłam w taki momencie, że chciałam wycisnąć z życia trochę więcej, niż to co mi dane? Niż to co już oczywiste? Czy był taki moment w moim życiu, że musiałam trochę przeorganizować pracę, karierę i „całą resztę” zwaną rodziną i życiem?

Tak! Tak! Było kilka takich momentów.

Ale pamiętam szczególnie dwa …

# MOMENT JEDEN –  gdy zostałam mamą, już podwójną, bo tak się składa, że u mnie z drugim Synem szybko poszło. Szybciej niż planowałam … No i byłam tą mamą już podwójną i chciałam „jakoś” odnaleźć się na rynku pracy. Bo, ku wcześniejszym wyobrażeniom, ja jednak nie nadawałam się do roli mamy zamkniętej w domu. Tylko, że mi wcale nie tak łatwo przychodziło porzucenie tego wyobrażenia, jak i zmierzenie się z schematem społecznym na temat roli „Matki Polki”. Tak ja też przechodziłam ten proces, trudny proces wychodzenia mamy z domu …

# MOMENT DWA – gdy ponad trzy lata temu zmarł mój Ojciec, nagle i niespodziewanie. A mój Starszy Syn otrzymał diagnozę Zespół Aspergera, niby już spodziewaną, ale jednak zmieniającą życie. Życie całej rodziny, nie tylko naszego AS’a. A ja, żeby sobie jeszcze dołożyć wyzwań, poszłam na intensywny kurs coachingowy przygotowujący mnie do coacha na poziomie PCC. A ten kurs, jakby było mi mało zmian, okazał się „świetną okazją” do pogrzebania w sobie. W swoim JA. W moim JA. Ta kumulacja nie mogła pozostać obojętna dla mnie. I nie pozostała… Dużo zaczęło się zmieniać. I ten proces trwa do dziś.

I choć nazwałam te MOMENTY zmian MOMENTAMI, to jednak to NIE były MOMENTY.

To były długie, ciągnące się ciągi wstrząsów, zatrzymań, refleksji, pytań, odpowiedzi, obserwacji, myśli, odkryć,  zaprzeczeń, smutków i radości. Kilkumiesięczne rozmowy z samą sobą. Kilkumiesięczne rozmowy z moim Mężem. Matko!! Że On to wszystko wytrzymał i wytrzymuje … Kilkumiesięczne poszukiwania. Podejmowanie decyzji. Oj, jak ja nie lubię podejmować decyzji dotyczących mojego JA. Tworzenie planów. Próby zaciągnięcia hamulca też się zdarzały. Czy chciałam wrzucić bieg wsteczny? Tak! Też… Ale na szczęście nigdy tego nie zrobiłam. Te momenty trwały. Te procesy trwały i trwają do dziś.

Co łączyło te MOMENTY, a właściwie NIE – MOMENTY? Co łączy te dwa okresy w moim życiu?  

Okazuje się, że wiele:

Po pierwsze, zawsze zapłonem do zmian był silny bodziec. Bardzo silny! Duża, kategoryczna zmiana. Tak duża, że bycie wobec niej obojętną równałoby się wyparciu i zaprzeczeniu. A to to nie … nie chciałam iść tą drogą, tak dobrze opisaną przez Dziadka Freuda.

W obu przypadkach dochodziłam do wniosku, że jeżeli „JA czegoś z sobą nie zrobię >> to albo wybuchnę, albo pęknę, albo załamię się, albo zapadnę się w sobie. Tak czy owak dobrze ze mną nie będzie”. Albo … zacznę być na przykład wredna i to dla najbliższych. Wredna, bo będzie brakować mi cierpliwości i energii. Dla najbliższych? Bo to najłatwiejsze i nikt nie widzi. A poza tym mnie kochają, więc mi wybaczą (co oczywiście prawdą nie jest, bo przecież mam dzieci!). Także ten, chwilę przed rozpoczęciem wprowadzania ów zmian w moim życiu po prostu wiedziałam, „albo teraz, albo będzie za późno”. Nie, że nigdy. Tylko, że będzie za późno. Wizja konsekwencji jaką może nieść brak pracy nad sobą była dla mnie wystarczająco motywująca, by włożyć ogromny wysiłek w ich uniknięcie.

Po trzecie, to nie były rewolucje, to były stopniowe transformacje. Oba momenty, to nie były nagłe zmiany. Nie było rzucania, ucieczek, szalonych zwrotów akcji. Wiem, że powszechnie pokutuje takie wyobrażenie o zmianach, ale muszę Ciebie rozczarować. Tak to u mnie nie wyglądało. Wręcz przeciwnie, oba procesy przypominały raczej stopniowe podbieranie plaży przez morze. Znacie to? Byliście w Rewalu? Ja byłam tam w podróży poślubnej, może to był rodzaj przepowiedni… Te zmiany, te transformacje to procesy przebiegające „ziarenko po ziarenku”. Milimetr po milimetrze. Ale codziennie. Stopniowo. Tylko raz na jakiś czas przychodziły burze, silne wichury i wysokie fale i więcej piasku można było uszczknąć. Tylko, że u mnie ten podbierany przez morze piasek nie ginął w otchłani, tylko zaczynał budować mnie na nowo. Układać na nowo. Choć nadal byłam Martą, to jednak „trochę inną”. Tak, jak plaża w Rewalu, która ciągle się zmienia…

Co w trakcie tych MOMENTÓW robiłam? Co? Pisałam. Rysowałam. Słuchałam muzyki. Tańczyłam. Dbałam o to, by poszerzyć spectrum odczuwania. Obudzić więcej zmysłów. Przestać tylko myśleć. Dużo wtedy myślałam o Sobie, życiu, naszej rodzinie. Ale obok myślenia chciałam zacząć czuć. Chciałam w ten sposób pobudzić emocje. Chciałam pobudzić prawą półkulę mózgu, by być bardziej twórczą. Otwartą. Spontaniczną. Przeżywającą, a nie tylko myślącą.

Po piąte, uczyłam się ufać intuicji. Tak, gdzieś ją po drodze zgubiłam… Zagrzebałam pod stertą wiedzy, wyników badań, sprawdzonych rozwiązań, konkretnych schematów, dobrych rad, wzorców i oczekiwań społecznych. Szczególnie oczekiwań … Teraz, w tych obu przypadkach, chciałam po drodze moją intuicję odkryć na nowo i na nowo jej słuchać. Nauczyć się słuchać. Dać sobie prawo do słuchania swojej intuicji …

Nie chciałam bać się emocji – postanowiłam, że będę je przeżywać. Że będę oswajać. „Nie bać się emocji”. Zabawne, bo to też jest strach, którego chciałam sobie zabronić. Pokręcone jest te życie emocjonalne… Chciałam więc otworzyć się na przeżywanie i słuchanie swoich emocji. Bo każda emocja wnosi przecież jakieś znaczenie, informację, wskazówkę …Tego uczyli mnie na studiach! Kurna, a ja o tym zapomniałam… Ale żeby zobaczyć te znaczenia, informacje, wskazówki trzeba ów emocje przeżyć. Przeżyć!! I to nie chodzi o to, by tylko przeżyć radość, ale przeżyć też smutek, strach, złość, czy wstyd. Nawet jak będzie bolało…

Gadałam. Dużo opowiadałam o sobie. Opowiadałam swoją historię. Ujawniałam swoje dylematy i swoje emocje. Mam taki styl podejmowania decyzji, że muszę gadać, gadać, gadać o tym co chcę, planuję, postanawiam zrobić. I nie robię tego po to, by ktoś mi doradził co mam zrobić. Choć cenię sobie opinie innych, to mi chodzi o to, by usłyszeć siebie i „powiedzieć o tym, co niewypowiedziane”. Bo? Bo głęboko wierzę w to, że jak coś się powie, to potem łatwiej będzie to zrobić. Bo głęboko wierzę w to, że to co „niewypowiedziane ma nas największy wpływ”. Chciałam wtedy z siebie jak najwięcej wypowiedzieć.

Po ósme, w obu przypadkach miałam wsparcie coacha. Albo psychologa. Albo mentora. Nie byłam w tych procesach sama, sama bez profesjonalisty. Bez profesjonalisty, który pozwoli sobie na zadanie mi pytań, których ja – ani nikt z moich bliskich nie miałby odwagi mi zadać. Choć muszę przyznać, że przez lata życia z coachem mój Mąż też się w tych trudnych pytaniach nieźle wyćwiczył, to jednak najtrudniejsze pytania jednak nie padały od niego … 

Ponadto, kluczem do obu zmian była ODPOWIEDZIALNOŚĆ. MOJA ODPOWIEDZIALNOŚĆ. I te pytania – „Jak wezmę za swoje życie odpowiedzialność? Jak ja chcę to życie kreować?” Branie za swoje życie odpowiedzialności … ?? Ech, to trudny proces i wcale nie taki oczywisty. Jest wiele okazji w życiu, kiedy możemy zrzucić odpowiedzialność za to co nas spotyka na innych, na szefa, na czasy, na kraj, na pogodę. I na rodzinę! I choć to wygodne. I choć to kuszące, to nie chciałam z tej opcji skorzystać. Chciałam zacząć kreować moje życie. Kreować. Zarządzać nim. Brać za nie odpowiedzialność i pełnym ryzykiem tego, że może się to komuś nie spodobać, a ja będę z tego powodu cierpieć.

Nie robiłam sobie napinki, w stylu „do Nowego Roku” muszę zmienić moje życie. Żadnego terminu w głowie nie miałam. Co więcej nie mam do dziś. Bo? Bo ten proces trwa…. I mam nadzieję, że będzie trwać zawsze!

No i na koniec, kolekcjonowałam i łączyłam kropki. Kropki? Odpowiedzi, których sobie udzielałam. Te odpowiedzi krążyły wokół kilu haseł, obszarów życia i pracy. Haseł, które nazwałam kropkami. Haseł, które po pierwsze stopniowo się ujawniały. Po drugie domagały się uwagi, uwagi która uświadamiała, że coś jest „bardziej moje”. Że są moje. Po trzecie zaczęłam je łączyć ze sobą. Tak jak się łączy kropki. A te kropki połączone dały obraz mnie. Mojego JA.

JAK ZAUWAŻYŁAM TE KROPKI?  

Zaczęłam się sobie przyglądać. Tak jak już pisałam – dużo wtedy myślałam, myślałam zadając sobie dużo pytań. Słuchałam pytań zadawanych mi przez innych. I nie pozwałam sobie, by pojawiające się wnioski mi uciekały. Włączyłam większą uwagę dla Siebie i zaczęłam spisywać hasła, odpowiedzi, pojawiające się skojarzenia. Zaczęłam gdzieś je parkować w moich myślach i otoczeniu. I bardzo mocno przyglądałam się sobie, ale też moim bliskim – mężowi i dzieciom. Przyglądałam się temu jak żyję, jak chcę byśmy żyli. Łączyłam pojawiające się odpowiedzi z obserwacjami. Przyglądałam się temu kim jestem, a kim chcę być. Kim chcę się stać, by na co dzień czuć się bardziej jako JA. By urzeczywistniać swoje JA.

I z tych pytań, obserwacji, odpowiedzi i przeżyć wyłoniły się moje kropki.

Moje drogowskazy.

Moje najważniejsze wskazówki.

Moje kotwice.

Moje kropki, wokół których zaczęłam organizować zmiany w moim życiu, tak by te kropki były jak najbardziej widoczne. Widoczne po mojemu.

Jakie są moje kropki?

Wokół jakich haseł, obszarów krążę teraz w moim życiu najbardziej?

1#WARTOŚCI. MOJE WARTOŚCI. Czym są wartości? Wartości odpowiadają na pytanie, „co jest w naszym życiu ważne?”. Co nadaje jemu sens? Co nasyca je znaczeniem i poczuciem, że idziemy w kierunku, który jest nasz, nasz osobisty. Wartości są niematerialne. Wartości się odczuwa. Wartości trudno zmierzyć i wcale nie tak łatwo się zmieniają. Jaki wartości są dla mnie dziś ważne? Najważniejsze? To miłość, autentyczność i wolność. Kiedyś ważną wartością była dla mnie spójność. Ale „pożegnanie” jej otworzyło mnie na zmianę. Tak to działa …  To o miłość, autentyczność i wolność chodzi w moim życiu najbardziej …

Jak TY możesz poszukać tego co ważne dla Ciebie?[1]

  • Co jest dla Ciebie ważne?
  • O jakie wartości chcesz dbać w relacjach, w pracy, w związku?
  • Bez której wartości, gdyby Ci ją odebrano, zacząłbyś się źle czuć? Dusić? Usychać?
  • Jaka wartość stoi za tym, że teraz czytasz ten post?
  • Jaka wartość napędza Ciebie do zmian?
  • Jaka wartość stała za Twoją ostatnią kłótnią, sprzeczką z kimś bliskim? O co chciałeś w tej kłótni, sprzeczce zawalczyć?
  • Co nadaje sens Twoje pracy? Co oprócz tego co materialne i mierzalne.

2# BLISCY. KTO JEST MI BLISKI? O kogo chcę dbać oprócz dbania o siebie? Odpowiedź pozornie była oczywista –  MOI CHŁOPCY = MĄŻ + SYNOWIE. Ale przyglądając się sobie, wtedy kiedy ogarniałam moje życie dochodziłam, w obu przypadkach, do wniosków, że ja wcale o nich tak bardzo nie dbam. Niby dbam. Ale też nie dbam.  Czasem odkładam ich potrzeby na bok, by bardziej dbać o potrzeby innych – szefowej i zespołu, potem wspólniczek, klientów, dalszych osób w rodzinie. Oj te refleksje zabolały… Na szczęście zabolały tak bardzo, że zachciałam to zmienić. I chciałam zacząć dbać o nich tak na serio. Tak po mojemu i w pełni.

Pytania o bliskich i czas z nimi, jakie Ty możesz sobie zadać:

  • Kto jest dla Ciebie naj, naj, naj, naj najważniejszy?
  • Z kim czujesz się najlepiej?
  • Komu ufasz?
  • Kto daje Ci akceptację, szacunek, zrozumienie?
  • Za kim tęsknisz najbardziej, gdy jesteś sam?
  • Jak dbasz o te osoby?
  • Po czym? Po jakich Twoich działaniach, te osoby mogą poznać, że są dla Ciebie najważniejsze?

3# MIŁOŚĆ. Odkryłam, że chcę więcej MIŁOŚCI. BLISKOŚCI.  Dziś jestem z moim mężem 18 lat. Zaczęliśmy być parą, gdy mieliśmy 18 lat. To kawał czasu. Cudownego. Bogatego. Pełnego. Jednocześnie wierzę, że najlepsze jeszcze przed nami. Ale to wymaga pracy. To wymaga bycia „1 na 1” – co ważne bez dzieci i bez przyjaciół. Miłość wymaga czasu i oddania. U nas wymaga też tańca. Bycie partnerką, żoną to inna rola niż rola mamy, czy domowniczki. Odkryłam, że muszę o tę rolę bardziej dbać … że tego chcę! Dbać o miłość. Dbać o bliskość. To stało się jednym z moich celów.

Pytania o miłość:

  • Skąd wiesz, że kochasz?
  • Po czym poznajesz, że jesteś kochany?
  • Jak ważna jest miłość w Twoim życiu?
  • Co robisz dla swojej miłości?
  • Jaki kolor ma Twoja miłość?
  • Czego potrzebujesz, by Twoja miłość kwitła?

4# TEMATY na jakich chcę się skupiać w PRACY? Praca zawsze była dla mnie ważna. I pewnie będzie. Nie potrafię z niej zrezygnować, choć już potrafię ją elastycznie dostosowywać do potrzeb mojej rodziny. Przez pracę zawsze się definiowałam. W pracy zawsze robiłam dużo. Ale w pewnym momencie odkryłam, że nie chcę już tego „dużo”. Chcę mniej. Chcę pewnego ograniczenia. Czułam, że powinnam była zrobić miejsce w pracy na te tematy, które mnie kręcą najmocniej. I tak doszłam do wniosku, że chcę porzucić pewne tematy, choć do tej pory radziłam sobie w nich bardzo, bardzo dobrze. Nie chciałam i nie chcę już być asesorem podczas AC/DC. Nie chcę już zajmować się oceną innych. Nie już chcę prowadzić szkoleń, twardych szkoleń HR’owych. Wiem zajmowałam się tym latami!! Wiem, miałam doświadczenie, referencje! I? Musiałam to porzucić. Odłożyć na bok, bo czułam, że te tematy nie pasują już do mnie. Męczą mnie i nie współgrają z moimi wartościami. Wysysają ze mnie energię, choć potrafiłam „ogarnąć je” na bardzo wysokim poziomie.

Dziś jestem przede wszystkim coachem. Dziś jestem nadal trenerem, choć od najbardziej osobistych i miękkich tematów jak odwaga, szacunek, wspieranie, zaufanie, zachwyt, akceptacja, inność, emocje, urzeczywistnianie swojego JA.

Pytania:

  • Rola w pracy. Kim chcesz być? Jako kto chcesz pracować?
  • Czy chcesz być specjalistą? Czy kręci Ciebie kierowanie innymi?
  • Co w kierowaniu innymi jest dla Ciebie ważne?
  • O jakie wartości chcesz zadbać jako szef?
  • Jakie zachowania, czynności w pracy sprawiają Ci przyjemność?
  • Na jakich tematach lubisz się skupiać?
  • A od jakich wolisz uciekać?
  • Jakie relacje, w pracy lubisz budować z innymi?
  • Z kim, z jakimi ludźmi lubisz pracować?
  • Jakie efekty swojej pracy chcesz osiągać? Mierzalne, czy niemierzalne? Związane z wynikami? A może z ludźmi?

5# PLAN DNIA. Nie nadaję się do pracy na etacie. Już to wiem. Kiedyś niestety nie wiedziałam. Nie nadaję się do pracy „od – do”, codziennie. Mogę siedzieć po nocach. Mogę nadrabiać zaległości w weekend. Ale codzienne bycie w biurze nie jest dla mnie. Lubię jeść śniadanie z rodziną. Lubię pójść w ciągu dnia na jogę, bo wieczorami z racji na pracę i wyjazdy męża, ciężko mi się wyrwać. I lubię delegacje. Mój układ nerwowy potrzebuje raz na jakiś czas wyjechać z domu, odciąć się do obowiązków domowych, skupić tylko, podkreślam tylko na pracy. Mój plan dnia musi być zmienny i dynamiczny. Taki jak JA … No cóż, tak mam!

Jakie pytania mogę być dla Ciebie przy tej kropce pomocne:

  • Jak chcesz by wyglądał Twój dzień?
  • Z kim chcesz jeść śniadanie? Z kim obiad? A z kim kolację?
  • Jak chcesz jeździć do pracy? Ile czasu chcesz na tę podróż poświęcać?
  • Co chcesz robić po pracy?
  • Jak chcesz się po niej czuć?
  • Z czego chcesz zrezygnować? Jaki punkt Twojego dnia drażni Ciebie najbardziej?
  • Jak ta zmiana wpłynie na Ciebie? A jak na innych?

6# EMOCJE. Szczególnie w tym drugim „momencie” zmian odkryłam, że chcę by wszystkie emocje zaczęły pojawiać się w moim życiu. Wszystkie! U mnie przez wiele lat było dużo smutku, strachu i złości też. Frustracji, poczucia rozczarowania. Był czas, kiedy te wszystkie emocje dominowały u mnie. A ja nie potrafiłam doświadczać radości.  Nie potrafiłam jej dostrzec i celebrować. Przedłużyć magicznie jej trwanie. Ale to nie znaczy, że umiałam przeżywać te trudniejsze i bardziej wymagające emocje. Nie …Trochę od nic uciekałam. Złościłam się na nie. Trochę je celebrowałam, ale tak w środku miętoląc je w sobie. Nie potrafiłam się z nich uczyć. Postanowiłam, że czas to zmienić. Urozmaicić siebie. Przeżywać. Pokazywać.

Kilka pytań o emocje:

  • Co czujesz dziś? Teraz?
  • Jakie emocje towarzyszą Ci na co dzień? Wypełniają Twój dzień?
  • Na ile Ci się to podoba? Czy czujesz te emocje, które chcesz czuć?
  • Co byś w swoich emocjach chciał zmienić? Czego chcesz więcej? Czego mniej?
  • Jak korzystasz z tych emocji? Co z nich bierzesz? Czego się od nich uczysz?
  • Jak przeżywasz emocje? Co robisz by je przeżyć a potem puścić … pożegnać?

7# DOSTĘPNOŚĆ EMOCJONALNA i świadome zarządzanie nią. Jak ja błogosławię dzień, była to jesień rok temu, ale daty nie pamiętam, kiedy przeczytałam o niej. Dostępność emocjonalna, czyli gotowość do tego, by pewnym obszarom, tematom, osobom poświęcać, dedykować swoje emocje – angażować się w nie emocjonalnie. A inne odpuszczać – nie dając im swojej emocjonalnej uwagi.  Dostępność emocjonalna jest bowiem ograniczona. Nie możemy z niej korzystać bez końca. Jest jak złoże, z którego nie można bezgranicznie czerpać. Trzeba je czasem zasilić. Dbając o swoją dostępność emocjonalną musimy dbać, by nie zużywać jej na to co nieważne, a trzymać, zachowywać ją na to co ważne i najważniejsze. Zarządzanie swoją dostępnością emocjonalną to decydowanie o tym na czym się emocjonalnie skupiam, a od czego się dystansuję. Ale to także dbanie o ładowanie energii. Dbanie o spokój, by emocje wytonować.  I muszę przyznać się, że jest to kropka jedna z najważniejszych dla mnie. Od rzeczonego roku staram się żyć tak, by zachowywać swoją dostępność emocjonalną dla rodziny, dla bycia mamą, dla mnie, dla bycia coachem, dystansując się od pewnych tematów i osób… Pamiętam też, by mojej dostępności nie nadużywać i by ją ładować!

  • A jakim tematom Ty chcesz oddać emocje?
  • Jakim tematom, komu teraz swoje emocje najczęściej oddajesz?
  • Jesteś jeszcze dostępny emocjonalnie? Czy brakuje Ci dostępności? Po czy to poznajesz?
  • W kogo chcesz swoje emocje pakować? Komu dedykować?
  • Od jakich tematów chcesz się odciąć? Odciąć emocjonalnie?
  • Jeżeli prawdą jest powiedzenie, że „złość to karanie siebie za głupotę innych” – to kiedy Ty się złościsz? Kto, czyje zachowania najczęściej doprowadzają Ciebie do złości?
  • Jak ładujesz swoją dostępność emocjonalną?

8# Ostatnio w rozmowie telefonicznej z osobą, która zna mnie 13 lat i była nawet przez kilka miesięcy moją szefową (i to wspaniałą) usłyszałam – „Marta, Ty zawsze byłaś dla mnie osobą, która musi mieć misję. Która chce czegoś więcej niż tylko praca i dom ….”  Bardzo miło mi było usłyszeć. Bo tak mam. To JA. JA chcę robić „COŚ” DLA INNYCH… chcę żyć tak, by część swojego czasu poświęcać na promocję wiedzy na temat ZESPOŁU ASPERGERA. Na zmianę postaw i przekonań na ten temat. To było jedno z moich najważniejszych odkryć. I znów nie najłatwiejszych, bo skądś trzeba ten czas brać. Skądś uszczknąć. Skąd? W moim przypadku z pracy. Rachunek okazał się prosty. Mniej pracy. Więcej działań społecznych. Jak ja się cieszę, że mój mąż ma podobnie ….

Kilka pytań o sens, misję „o coś więcej”:

  • Co chcesz dawać innym?
  • Jakie tematy Ciebie interesują, skupiają, a może i drażnią?
  • Jaki obszar życia społecznego Ciebie interesuje, skupia? Co robisz by się w niego zaangażować? Coś w nim zmienić?
  • Co chcesz po sobie zostawić? W pamięci innych …
  • Z jakimi tematami chcesz być kojarzony?

9# CZAS NA KSIĄŻKI. CZAS NA PISANIE … Odkryłam, że chcę żyć tak, by mieć na te dwie aktywności czas.  Że chcę żyć tak, by w dobę, w obowiązki, w życie rodzinne i w pracę „wciskać” czas na książkę, bądź pisanie. No i czy mi wyszło? Wychodzi coraz lepiej, ale …Ale, nie odpuszczę. Szczególnie, że od tych wakacji z przyjemnością czyta już CAŁA moja rodzina, młodszy Syn też!

  • Jakie aktywności sprawiają Ci przyjemność?
  • Jak lubisz spędzać czas?
  • Co lubisz robić w sobotę rano? Nawet w taką majową, cudowną sobotę …?
  • Robiąc co, jednocześnie odpoczywasz najbardziej?
  • Kiedy ostatnio śmiałeś się do łez?
  • Kiedy ostatnio miałeś ochotę powiedzieć „tak, chcę zatrzymać tę chwilę w pamięci…?”

10# LUDZIE, spotkania, spontaniczne imprezy. Śmiech. Rozmowy do rana. Jak ja to lubię! Oj bardzo! Bardzo potrzebuję tak „po ludzku” rozmawiać z ludźmi. Nie tylko zawodowo, ale też tak budując relację. Tak po prostu. Mówiąc i słuchając. Słuchając i mówiąc. Śmiejąc się. Chcę żyć tak, by mieć na to wszystko czas. I znów ten czas…

  • Z kim lubisz spędzać czas?
  • Czy otaczasz się na co dzień ludźmi, których lubisz, cenisz, szanujesz? Z którymi możesz się śmiać? Z którymi możesz czuć się bezpiecznie?
  • Co robisz, by mieć wokół siebie osoby, z którymi jest ci „po prostu” dobrze?
  • Kiedy ostatnio spędziłeś czas w otoczeniu ludzi, których naprawdę lubisz?
  • Kiedy się śmiałeś … tak bez napinki. Po prostu.

11# PODRÓŻE. Chcę żyć tak, żeby jeździć. Przy tym haśle. Przy tej kropce nie ma co się rozpisywać. Po prostu podróże nawet te „nie duże” mi służą. Po prostu wyjazdy. Weekendy. Mini ucieczki od codzienności. Tego potrzebuję. Tego potrzebujemy, by się dobrze czuć jako rodzina. Ja, my.

  • A Ty lubisz wyjeżdżać? Na ile podróże są ważne w Twoim życiu?
  • Potrzebujesz czasem uciec w inne miejsce? Nawet kilka kilometrów do domu?
  • Co wolisz? Wypad poza miasto? Do innego miasta? Czy weekend pod kocem w własnym domu?
  • Co dają Ci podróże?
  • Czego w nich szukasz?
  • Na co otwierają?

12# ZDROWIE i RUCH … jak ja tego nie lubię! Serio. Nie jestem i nigdy nie byłam typem sportowca. Ale latka lecą. Stresy jakie przeszłam w życiu odcisnęły pięto na moim organizmie. Mam rodzinne obciążenia wieloma chorobami. Wiem, że dbanie o zdrowie to moja powinność, mój obowiązek jako mamy. Podobnie jak z czytaniem i jak z pisaniem. Nie jestem mistrzynią w tym obszarze … ale staram się. Teraz mam zamiar starać się bardziej systematycznie. Daję słowo!

  • Co by o Tobie powiedziało Twoje ciało?
  • Jak o nie dbasz?
  • Co dla niego robisz?
  • Jakie są Twoje najzdrowsze nawyki? Nawyki służące Twojemu zdrowi?

13# DZIAŁKA. Mam działkę, na Podlasiu, na Kurpiach, po rodzicach. I lubię tam być. Sama. Z dziećmi. Z rodziną. Z przyjaciółmi. Lubię porządki w ogrodzie i robienie przetworów w tamtej kuchni. Lubię zapach lasu. Światło przedzierające się przez sosny, czy naszą lipę. Lubię tam jeździć. Pamiętam, gdy podczas jednej sesji coachingowej, kiedy ja byłam w roli Klienta uświadomiłam sobie, że tam jesteśmy najbardziej szczęśliwi. Ta świadomość dała mi bardzo dużo spokoju. A ten spokój chcę dbać w moim życiu szczególnie. Chcę żyć tak, by żyć na działce jak najczęściej.

  • A w jakich miejscach Ty czujesz się dobrze?
  • Gdzie lubisz jeździć?
  • Gdzie lubisz wracać?
  • W jakich miejscach możesz być sobą, bez napinki, bez stresu?
  • W jakich miejscach cieszą Ciebie proste rzeczy? Błysk światła. Kolor nieba. Zapach wiatru. Smak kawy.

14# MUZYKA. Jak to się stało, że przez kilka lat żyłam w ciszy? Unikałam muzyki. Nie słuchałam jej w domu. Nie słuchałam jej w aucie. A tak lubię i kiedyś, zawsze lubiłam. Odkryciem było, że za nią tęskniłam. Trzeba było więc do niej wrócić. I wróciłam. Zrobiło się więcej muzyki w domu, w życiu. A przez to więcej emocji i radości. Dobrych chwil skojarzonych już na trwałe z piosenkami, z melodiami. I zaczęłam chodzić na koncerty, na festiwale. Jak mi z tym dobrze! I chcę tego więcej?

W tych moich momentach zmian. W tych procesach, szczególnie w tym ostatnim towarzyszyły mi cztery myśli. Też kropki. Też drogowskazy, o których nie mogłam i nigdy nie mogę zapomnieć. Oto one!

15# Codziennie  powtarzam sobie „Iwanowska – Polkowska masz prawo BYĆ SOBĄ, nawet jeżeli innym przestaniesz się podobać, albo inni nie zaczną Ciebie lubić. Masz prawo URZECZYWISTNIAĆ SWOJE JA … dopóty, dopóki świadomie nie ranisz innych, to rób to. Odważnie. Z podniesioną głową. Po swojemu!”

16# Powtarzam też sobie, „Marta!! Podchodź do siebie z większą ŁAGODNOŚCIĄ. Z wyrozumiałością DLA SIEBIE …” Życie mnie tak ukształtowało, że byłam przez wiele lat bardzo surowa dla siebie. Jak to mawia jedna z moich Klientek, miałam skłonność do tego, by „puszować się”. Karać się. Wmawiać sobie poczucie winy. Dokładać sobie wstydu. Teraz chcę inaczej… Chcę więcej dystansu do siebie. Chcę mniej słyszeć krytyka. Chcę częściej słyszeć głos mojej mentorki… No to teraz poszło w świat, że Iwanowska – Polkowska słyszy głosy 🙂

17# Powtarzam też sobie, że „JESTEM KOMPLETNA”. Niczego mi nie brakuje. Może nie jestem orłem z fizyki, nie znam trzech języków, nie zrobiłam studiów MBA, ale mam szereg innych talentów, mocnych stron, przewag konkurencyjnych, które dają mi prawo, by czuć się ze sobą dobrze. A nie ciągle „puszować się” za to, czego mi brakuje …

18# I pamiętam, żeby się NAŻYĆ. NAŻYWAĆ każdego dnia! Chcesz wiedzieć, czym jest nażyć? Cofnij się do tego wpisu … No i tego też….

Powoli kończąc ten przydługi wpis chcę podkreślić, bardzo mocno zaznaczyć >> każdy z Nas ma inne kropki! Każdy inaczej je ułoży. U jednego zdrowie i rodzina będą w centrum. U innych nie pojawią się wcale. Albo będą gdzieś dalej na obrzeżach, na peryferiach ustępując miejsca gotowaniu, nauce języków, czy relacjom z rodzicami.

A gdy Ty zaczniesz układać sobie życie, kluczowe będzie to jakie kropki pojawią się u Ciebie, W Twoim życiu.

Pamiętaj więc, że:

  1. To Ty musisz je wybrać. Nazwać. Nadać im ważność. Ty, nikt inny.
  2. To Ty zadecydujesz o ich jakości, wartości i ich znaczeniu dla Ciebie.
  3. Ale też to Ty określisz ich ilość. Pamiętaj, „co za dużo to nie zdrowo!”. Moich kropek jest 18 i jak zawsze mam poczucie, że przesadziłam. Tak dużo ich. I już więcej nie polecam. O nie!
  4. Pamiętaj też o proporcjach między nimi. O zależności między nimi. O określeniu tego, które są większe, a więc i ważniejsza. A które mniejsze …

Podsumowując, to TY decydujesz …

Jakie kropki ułożą Twoje życie?

Ile ich będzie?

Jakie będę proporcje między nimi? Które będą ważne, a które najważniejsze?

Czy jedne będą zależne od innych?

Odpowiadając więc na pytanie mojej Klientki, to Ona musi teraz zadecydować jakie kropki, obok pracy, się u Niej pojawią?

Czemu praca ustąpi miejsca?

Ale to będzie już jej historia …

 

I jeszcze jedno! Pewnie pojawia się Ci pytanie, „Jak wygląda w praktyce moje życie z moimi kropkami?”

Staram się o nich nie zapominać.

Staram się o nich pamiętać. Każdego dnia, tygodnia dbam o nie. Ale pojedynczo. Bez napinki. Skłamałabym mówiąc, że dbam o wszystkie codziennie. Nie jestem cyborgiem. Nie jestem zaprogramowanym robotem realizującym punkt po punkcie każdą kropkę. To byłoby nierealne… Burze codzienności potrafią zrzucić mnie z kursu, na mielizny problemów i wyzwań typowych dla każdego człowieka. Takie „pierdoły” i poważne wyzwania jak przeziębienie, jak popsuta lodówka, jak problemy Syna w szkole potrafią mnie zablokować i zamrozić w pracy nad sobą. Dlatego na wstępnie napisałam, że ogarnianie życia to proces powolny. Stopniowy. Ziarenko, po ziarenku.

Jednak dziś już wiem, że gdy któryś z tych obszarów zaniedbam, gdy zapomnę o nim, to czuję dyskomfort. Smutek. Strach. Złość. Rozczarowanie. Ale… ale na szczęście mieszanka tych emocji jest rodzajem „kopniaka w tyłek”, by o to co ważne po prostu bardziej zadbać. Nasycić nimi codzienność.

I tak w kółko i na okrągło.

I jeszcze jednym wnioskiem chcę się podzielić …

Najważniejsze, że ja mam świadomość tych zmian. Widzę je, najbardziej na przestrzeni dwóch ostatnich lat. Dokładnie od stycznia 2015 roku, wtedy chyba wystartowałam …

Najważniejsze, że ja  czuję te zmiany i bardzo mocno czuję je w swojej rodzinie. Widzę poprawę komfortu naszego życia. Widzę więcej spokoju. Czuję to w naszych relacjach, naszej więzi. W uśmiechu moich Synów. W spojrzeniu mojego męża.

Najważniejsze, że Mąż je widzi. Widzi te zmiany. Wspiera. Docenia.  I  po tych wszystkich latach razem podobno najbardziej mu się podobam, taka jaka jestem TERAZ. Co ważne, z wzajemnością <3

Najważniejsze że Ci bliżsi, uważni znajomi też je zauważyli moją transformację i ją  pochwalili. Doceniają ją.

Najważniejsze, że rachunek zysków i strat wyszedł na ostatecznie na plus. Czy było łatwo? Nie. Czy było trudno? TAK! Czy były pot, krew i łzy. Tak! Były! Najwięcej było łez. Czy doświadczyłam poczucia porażki i straty? TAK! Czy ktoś się na mnie obraził? TAK! Czy przeżywałam poczucie odrzucenia? Odrzucenia przez innych? Tak! Czy żyję pomimo to? TAK i to jak!! Przeżyłam to i co więcej, teraz czuję, że nażywam się 🙂

I jeszcze na koniec film od Brene Brown, bez niej nie dałabym rady!

Koniecznie obejrzyj >> tu jest link na YT!


PS.

Redagując ten wpis po raz siedemnasty, a może i  dwudziesty szósty … mam ochotę napisać… Jestem dumna z siebie #jakniewiemco, bo to JA sama  zaczęłam ogarniać swoje życie, nasycać je sobą!! Jestem dumna, bo wszystko zaczęło się wtedy, gdy to JA podjęłam decyzję o tym, że to JA będę autorem moje życia, jedynym reżyserem. Przez lata dawałam się, świadomie, czy mniej świadomie, zepchnąć na dalszy plan. Dawałam się wmanipulować w jakieś role poboczne. Czasami czując się nawet jak marny rekwizyt w rękach innych gwiazd. I myślę, że to jest kluczowe w tym układaniu życia, żeby zasiąść w fotelu reżysera. Bo w układaniu sobie życia chodzi o to, że to TY:

  • rozpisujesz role
  • dobierasz aktorów
  • zaczynasz i kończysz wątki
  • sterujesz dźwiękiem
  • światłem i temperaturą
  • TY bierzesz się za to, a nie ktoś inny.

Powodzenia!!!

 


[1] Jedna uwaga!! Pytania, które tu zawarłam to nie jest lista pytań, które będą pasować do każdego. Do każdego życia i każdej potrzeby zmian. To nie jest magiczna lista pytań, na których odpowiedzenie zaprowadzi Ciebie do szczęścia, spokoju i spełnienia. Ale możesz spróbować na nie odpowiedzieć. Pobyć z nimi i przyjrzeć się temu, co przyniosą. Posłuchać swoich reakcji na nie …

Easysoftonic