Jestem jak kintsugi

Jestem jak kintsugi

Wiele osób zadaje mi pytania:

… skąd czerpię siłę dziś, teraz w czasie pandemii?

… skąd czerpię spokój i energię do działania?

I nie ukrywam, że nie jest to dla mnie łatwe pytanie bo sama jestem zaskoczona tym, że potrafię utrzymać nadzieję, potrafię utrzymać spokój, potrafię mieć w sobie zaufanie do tego, że „będzie dobrze”. Bo będzie! Oczywiście doświadczam różnych emocji. Złoszczę się na dzieci i męża (bo kto się nie złości), boję o bliskich, smucę brakiem możliwości prowadzenia sesji i warsztatów „na żywo”, tęsknię za przyjaciółmi, czuję bezradność, gdy czytam o kiepskim zaopatrzeniu szpitali, czy płonącej Parku Narodowym Biebrzy. Ale jestem spokojna i pełna nadziei. Wierzę, że będzie dobrze. Bo będzie! I mam dużo sił. A skąd? Hmmyy..

Z jednej strony mogę odpowiedzieć sobie, Ci, Wam na te pytanie korzystając z teorii psychologicznej, mogę opowiedzieć o odporności psychicznej. Ale tego nie zrobię, a za to odeślę Ciebie do świetnego podcastu w tym temacie, który znajdziecie TU. A który już w czasie pandemii nagrałam z Sylwią Rybak.

 

Z drugiej mogę opowiedzieć Ci o sobie.

A powiem  Ci, że jestem sumą kryzysów, mniejszych i większych. Te kryzysy (choroba Mamy, śmierć obojga Rodziców, a potem Dziadków, diagnoza Syna, akceptacja różnych trudności związanych z Zespołem Aspergera, odejście z firmy którą tworzyłam przez lata) tłukły mnie na drobne kawałki, przygniatały siłą, targały na wszystkie strony. Doświadczałam tych kryzysów, ale jestem i żyję. Jak pisze Thomas Navarro w swojej książce pt. „Kintsugi” „Kwintesencją życia jest jego doświadczanie. Tak żyć, nie oznacza tego samego, co „byle przetrwać”. Pomiędzy tymi dwoma określeniami jest wyraźna różnica.”  Ten sam autor pisze też „życie jest zarezerwowane dla odważnych. (…) Dlatego nie bój się działać, obawiając się zranienia. Twoje ciało jest przystosowane do gojenia ran, potrafią to robić także Twój umysł i emocje”. I tak jest! Oj tak.

Kilka dni temu obudziłam się z myślą, że już wiem po, co były te wszystkie mniejsze i większe tragedie w moim życiu. A były po to, bym była silniejsza, bym nauczyła się z nich powstawać. Właśnie w słowie „powstawać” jest zapisana magia i największy sens kryzysów. Czas bowiem zaakceptować fakt, że kryzysy nas powalą, przeczołgają, zmogą … ale zawsze możemy po nich powstawać. Zawsze. Powstawanie jest opcją, mądrą odpowiedzią na kryzys. Jak często mówi w wywiadach Martyna Wojciechowska „póki żyjemy wszystko jest OK”.

Coraz częściej przychodzi mi myśl, że jestem jak misa uratowana, sklejona metodą kitnsugi. Wiesz na czym polega na sztuka? Bo jest to nazywane sztuką. Jest to sztuka naprawiania potłuczonej ceramiki poprzez łączenie stłuczonych kawałków laką, połączoną z srebrem, czy złotem. To sztuka uszlachetniania tego, co zostało naruszone. To sztuka nadawania nowego sensu temu, co wydawało się już tego sensu pozbawione ….

I oczywiście mój wewnętrzny krytyk, jak tylko użyłam słów „złoto”, czy „srebro” zaczął zaprzeczać temu, że „moja życiowa misa” nie jest posklejana złotem, może jest raczej „na ślinę, czy gumę do żucia”. Już ten krytyk – „wredulec” się ze mną droczy, że złoto jest zbyt drogie, zbyt szlachetne, a Ja – Marta nie zasługuję na to by tak o sobie myśleć, mówić. Ale szach mat – potrafię go uciszyć i docenić siebie. A co! Sklejam się złotem, srebrem bo na to zasługuję. Jestem wystarczająca! Jestem #boskaPolkowska <3 Nie ja wymyśliłam ten hashtag 🙂

 

Problem z tym „złotem” jest tylko taki, że każda z nas, każdy z nas musi sobie sam odpowiedzieć na pytanie, co jest „moim złotem”? 

Co mnie teraz skleja?

Co mnie teraz trzyma w całości?

Co mi pomaga się na nowo poukładać, teraz w czasie kryzysu? 

Co mi pomaga nadać sobie sens, nadać sens zmianom których wszyscy doświadczamy?

 

Pobądź z tymi pytaniami. Nie bój się ich. Poszukaj w sobie odpowiedzi. Poszukaj wokół siebie. Warto …

 .

Jeżeli sobie myślisz, „Kurka Marta to ma dobrze, że przeżyła tyle kryzysów i DZIŚ wie, jak sobie z nim radzić”.

To po pierwsze daj sobie prawo do takiego myślenia i przyjrzyj się głębiej, co za tą refleksją stoi. Jaka potrzeba, jaka myśl o sobie. Wiesz mi, nie ma czego zazdrościć. A po drugie zadaj sobie pytanie, „A może TEN kryzys, ten czas pandemii i izolacji jest właśnie TYM kryzysem, który będzie moim kintsugi?”. Pomyśl … „A może „to jak” przejdę TEN kryzys będzie moim złotem, który poskleja mnie na nowo i uszlachetni?”.

I tak jak nikomu nigdy, przenigdy nie życzę kryzysów. Tak też wiem, że one się przydarzają, po prostu przychodzą, wpadają w nasze życie robiąc zawieruchę. Choć nikt ich nie zapraszał … Nikt się z nami na nie, nie umawiał. I z jednej strony można z nimi walczyć, można się z nimi spierać, albo można je przyjąć, uznać. Pozwolić im się rozgościć i przyjąć zaproszenie, jakie przynoszą. A czasem przynoszą zaproszenie do własnej zmiany i rozwoju, który może być odpowiedzią na ten kryzys.

 .

Mój sposób na kryzys w „trzech” punktach, a nie w trzystu stronach.

Moje wskazówki w poszukiwaniu własnego złota, to sklejenia potłuczonej misy … 

  • Przeżyj go, nie tłum go. Przeżyj – płacz, krzycz, rozmawiaj o nim. Daj mu wybrzmieć! Jeżeli jeszcze nie czytałaś, nie czytałeś wpisu o „Zarządzaniu emocjami, po ludzku”, to zapraszam do lektury. Jest w nim duuuuuużo wskazówek o przeżywaniu emocji 🙂
  • Weź za niego odpowiedzialność, czyli po swojemu odpowiedz na ten kryzys. Może ten kryzys, może ta izolacja, może to spowolnienie … to wiadomość, której trzeba wysłuchać. Może to wiadomość, na którą trzeba odpowiedzieć. Ale na pewno, to nie wiadomość, na którą trzeba się wściekać i tracić energię na teorie spiskowe i szukanie winnych.
  • Bądź dla siebie wyrozumiała, wyrozumiały. Nie dowalaj sobie wmówić, że „nie radzisz sobie”, że „inni radzą sobie lepiej”. Wspieraj siebie z duuuużą dawką życzliwości. Teraz w czasie pandemii perfekcjonizmowi mówimy NIE!
  • Dbaj o ciało. Dbaj o siebie. Będąc zmęczoną, będąc wyczerpanym nie zwojujesz świata. Myśl o tym, z jaką energię chcesz wejść w ten czas po kryzysie, po pandemii? Teraz musimy mądrze zarządzać sobą, swoimi emocjami, swoją wytrzymałość, by starczyło sił na to, co będzie się działo wtedy, gdy wypuszczą nas z domów.
  • Pielęgnuj wartości, które są dla ciebie ważne. Ależ to jest mocny punkt, tak wiem wymaga rozwinięcia. Dlatego już piszę, że w miniony weekend nagrywałam podcast z pewną Agnieszką, która opowiedziała, jak bycie wierną wartościom „współpraca” i „działanie” pomogło jej przetrwać ten czas pandemii. I podpowiem, WARTOŚCI – bycie wierną, wiernym WARTOŚCIOM – pomimo tego, co się dzieje, pomimo lęku którego doświadczamy … tu jest złoto ukryte <3
  • Ale jednocześnie trzymaj się swoich marzeń, swoich celów. Może nie wszystkie w trakcie kryzysu da się zrealizować, ale próbuj zwinnie. Zwinnie, czyli dostosowując się do zmieniających się warunków. Zwinnie, czyli dając sobie czas na błędy, na poprawki, na eksperymentowanie. O tym też rozmawiałam z „tą Agnieszką” – podcast będzie niebawem.
  • Miej towarzysza, miej towarzyszkę. Kryzysy ciężko pokonuje się samodzielnie. Tak jak „do wychowania dzieci potrzebna jest cała wioska” (tak kiedyś usłyszałam!). Tak samo do przejścia przez kryzys potrzebujemy nawet dwie! Nie bój się prosić o pomoc. Nie bój się konsultować. Nie bój się przyznawać do błędów. Nie bój się wspólnego szukania rozwiązań. Ja widzę, osobiście obserwuję, że w prawdziwych, autentycznych relacjach jest dziś kopalnia złota … 
  • Miej mentora, mentorkę, albo taką duchową, albo taką „na żywo”. Moimi mentorkami na ten czas są Mama i Babcia Jasia. Ja pierdziu, jakie to były silne i mądre kobiety. Codzienni budzę się z myślą, że jeżeli moja Babcia przeżyła wojnę, to ja przeżyję narodową kwarantannę. I choć obie już nie żyją, to codziennie gotując rosół dla moich Synów myślę o tym, co by mi dziś poradziły zrobić. Wiem! Poradziły, by żyć, cieszyć z tego co się da, być w relacji z ludźmi i być przyzwoitą, prosić o pomoc, działać po swojemu i nie zapominać o tym, że jestem kobietą 🙂
  • Szukaj sensu. Szukaj odpowiedzi na pytanie, czego Ciebie ten kryzys uczy? Do poznania czego, o sobie, o świecie … Ciebie zaprasza? Albo pobądź z myślą „opowieścią, o czym jest ten kryzys?”. W tych pytaniach też możesz odnaleźć wspomniane wcześniej złoto, które sklei Twoją misę …
  • Daj sobie czas. „Wszystko mija nawet najdłuższa żmija”. Każdy kryzys ma swój początek i ma swój koniec. Ale nie możesz oczekiwać od siebie, że jeżeli decyzje o izolacji społecznej zostały wdrożone w czwartek, Ty w już w piątek będziesz działać sprawnie i efektywnie. Daj sobie czas na to, by czas uleczył rany i wyciszył różne emocje. Brak cierpliwości w kryzysach nie pomaga. Pomaga wyrozumiałość i zgoda na to, co przeżywamy. 

I jeszcze na koniec napisałam Wam, że dzięki różnym kryzysom stałam się silna, ale to nie wyklucza bycia słabą i pozwalania sobie na słabość. Wręcz dodam, że stawanie się silną sprawiło, że nauczyłam się akceptować i doceniać, a przede wszystkim szanować chwile słabości i wrażliwości. A mądre opiekowanie się sobą, w chwili trudności pozwala mi … być silniejszą. Oto cała filozofia 🙂  Zapraszam Ciebie do inspirującego wpisu w tym temacie.

I tak sobie myślę – A może warto bym zrobiła #livepolkowskiej na ten temat?

Jeżeli tak napisz do mnie tylko słowo „chcę #livepolkowskiej” albo „rób”, a ja go zaplanuję!

Chętnie opowiem więcej o tym, jak osoby silne psychicznie radzą sobie z przeciwnościami, trudami, kryzysami.

 

A!

Koniecznie zajrzyj też na podstronę PODCASTY, na której znajdziesz kilka świetnych rozmów, które poprowadziłam w ostatnim czasie.  Jest tam wspomniana rozmowa o odporności psychicznej ( z Sylwią Rybak), ale też rozmowa o zmianach i wspomnianych kartach (z Asią Grelą), ale też rozmowa o przywództwie, w którym jest miejsce na emocje (z Pawłem Soluchem). Zaglądaj, słuchaj, a jak rozmowy Ci się spodobają puszczaj ją w świat! Będę Ci za to wdzięczna #jakniewiemco <3

 

Jeżeli chcesz udostępnić wpis komuś bliskiemu, jeżeli chcesz na niego odpowiedzieć – śmiało! Bądźmy w kontakcie, trzymajmy się razem. No i duuuuużoooo zdrowia!

 

Ps. Karta, z misą kitsungi pochodzi z mojego autorskiego zestawu kart „Ludzki Rozwój – Ludzka Zmiana”, który wydałam właśnie teraz, w czasie pandemii, a pracowałam nad nim ponad rok. Ależ czas na premierę? Wiem, specyficzny. Więcej o tych kartach znajdziesz tutaj. A jeżeli chcesz o coś dopytać, śmiała pisz, śmiało dzwoń. Chętnie Ci o nich opowiem.

 

Źródłem naszych cierpień jest…

Źródłem naszych cierpień jest…

Czy się boję?
Tak boję się.
Jestem człowiekiem i odczuwam emocje związane z zmianami, które czekają nas przez kolejne dni, tygodnie, czy miesiące. Odczuwam emocje związane z zagrożeniem, które jest realne. Jestem mamą, więc mam się o kogo bać.
Mam rodzinę, mam o kim myśleć.

Boję się też gospodarczych konsekwencji związanych z zahamowaniem … wszystkiego. Przecież jestem przedsiębiorcą, gdy nie pracuję nie zarabiam, a też mam zobowiązania, rodzinę i inwestycje w toku. A jest ich kilka. Moje usługi – są ważne, są potrzebne, ale dla firm nie najważniejsze. Choć nota bene zajmuję się ostatnio najczęściej tematami zmiany, emocji, odporności psychicznej i empatii w sytuacjach zagrożenia. Ha! Chichot losu?

Jest we mnie strach.
Jest we mnie trochę złości, ale tylko trochę.
Jest we mnie smutek.
Czuję niepokój.
Czuję, pozwalam sobie na te emocje. Czucie w ciele, w sercu – na myśli wokół nich.

Ale czuję też spokój. Są takie momenty. I to mnie miło zaskakuje, pokazuje zmiany w mojej osobistej odporności psychicznej. I bardzo się z tego cieszę, a raczej doceniam siebie za to.

Bo nie chcę się bać.
Cholernie nie chcę się bać!
Nie chcę by strach, strach zamieniający się w lęk wypełnił moją głowę, moje serce i czas, który przyjdzie mi spędzić w odosobnieniu z dwójką chłopców pozbawionych szkoły, kolegów, ruchu i zajęć pozalekcyjnych, które uwielbiają. Taka mieszanka może być dla nas wszystkich niebezpieczna.
A nie chcę tego!

Co więc robię, co postanawiam robić przez ten czas?

PRACA:
• Pracuję, kontynuuję „co się da”. Nie chcę stracić rytmu, który sobie wyznaczyłam, a praca dodatkowo daje mi poczucie bezpieczeństwa. Choć z dziećmi w domu i tak będę pracować mniej, to jednak pracuję.
• Doceniam, że na najbliższe dwa tygodnie i tak miałam zaplanowane tylko sesje coachingowe. Wszystkie mogę zrealizować zdalnie. I to się liczy! Klienci są bardzo otwarci na takie rozwiązanie.
• Planuję. Nie odpuszczam planów. Mam plany na wiosnę, mam plany na jesień. W październiku obiecałam warsztaty Warsztat Playing BIG – o odważnym podejmowaniu wyzwań i wierzę, że się odbędą. Ciągle nad nimi pracuję i tego się trzymam! To mi daje nadzieję.
• Płacę wszystkim podwykonawcom, którzy wykonali dla mnie pracę. Tak, boję się utraty płynności finansowej, ale oni też. Liczę, że moi Klienci mi zapłacą, dlatego sama chcę być dobrym Klientem. Zawsze grałam fair play i tak będzie tym razem. Mam nadzieję, że wydane pieniądze do mnie kiedyś wrócą, bo to że dobro wraca, to już wiem 
To jest mój, może naiwny, sposób na to by utrzymać gospodarkę w ruchu. Spróbuję!

RELACJE:
• Dużo rozmawiamy z dziećmi – nie boję się ich trudnych pytań. Widzę, że wszyscy tego potrzebujemy.
• Jestem w kontakcie z najbliższymi – dzwonimy do siebie, dużo rozmawiamy na Messengerze. Czuję się połączona z światem, choć zamknięta w czterech ścianach. Wiecie, że do regulowania emocji potrzebujemy innych osób? Tak! Potrzebujemy szczerych, prawdziwych, mądrych rozmów. Moi kochani dzwońmy do siebie – śmiało. Nawet na 10 – 15 minut. Do mnie też możecie zadzwonić 
• Okazuję życzliwość. Czuję, że szczególnie w relacji z Klientami okazujemy sobie dużo wsparcia i zrozumienia – nawet, gdy chodzi o odwołanie warsztatów. A to się zadziało … Przecież to nie jest niczyja wina, przecież wszyscy jesteśmy ludźmi. W trakcie takich krótkich rozmów okazuje się, że jesteśmy dla siebie tak podobni, tak bliscy. Dziś bardzo potrzebujemy poczucia wspólnoty.

ZDROWIE:
• Jem zdrowo. Tak zrobiłam zakupy, ale głównie skupiając się na warzywach i owocach. Tego nie może nam zabraknąć. A mój Mąż ma zamiar wykorzystać ten czas na naukę gotowania i bardzo mi się ten pomysł podoba 
• Pozwalam sobie na ciszę. Z dwójką chłopaków to ważne. 5 minut z muzyką Ludovico Einaudi jest bezcenna.
• Biegam. No dobra, dziś przez pogodę nie biegałam. Ale jutro nadrobię. Wiem, że ruch będzie nam wszystkim bardzo potrzebny.
• Mam nadzieję, że starczy mi wytrwałości na jogę. Nidrę praktykuję bez przerwy.
• Sen. Na pewno wstając po siódmej, a nie po szóstej będę lepiej funkcjonować. To plus zamkniętych szkół. Szukam plusów. Bardzo szukam plusów – jak prawdziwa detektywka. Ha! Jest takie słowo?

DUCHOWOŚĆ:
• Praktykuję wdzięczność. Nieustająco! Rzucam światło uwagi na te potrzeby, które są zaspokojone.
Za co jestem wdzięczna?
– za to że jesteśmy zdrowi i nikt z moich bliskich nie choruje,
– za pełną lodówkę, zapasy i papier toaletowy. Bez jaj, widziałam co się działo w środę w sklepach,
– za sms’y z bratem i Jego żoną,
– za lekarzy, którzy bohatersko pracują w sytuacji zagrożenia – pomyślmy o nich!
– za internet, prąd, wodę w kranach,
– możliwość pracy zdalnej. Mam zamiar z niej skorzystać! Wiem, że nie wszyscy mogą.
– za rozmowę o warsztatach, które planowane są na późną wiosnę. Oby się odbyły 🙏
– za ogarnięte dzieci, które rozumieją, że ja nie mam wolnego,
– za fajnych, życzliwych ludzi z którymi współpracuję, bo dobrze się z Wami gada! Dziękuję Wam za dzisiejsze rozmowy!
– za głowę pełną pomysłów, może dzięki temu nie wypadnę z rynku?

• Pamiętam o słowach Kristin Neff, że „Źródłem największego cierpienia jest pragnienie, aby rzeczywistość wyglądała inaczej niż tu i teraz” … i powtarzam sobie, że nie mam wpływu na rzeczywistość, ale mam wpływ na moją relację z rzeczywistością. Chcę ją zaakceptować, jak najszybciej i nie czarno-widzieć. Chcę skupiać się na tym, na co mam wpływ. A odpuszczać to, na co nie mam.

• Zastanawiam się czego może nauczyć mnie ten czas? No właśnie czego?
Myślę o tym. Napiszę o tym za kilka dni.

• Szukam w swoim życiu, w swojej historii takich momentów, kiedy było „gorzej” – a sobie poradziłam.
To dziś dla mnie najważniejsza praktyka.
Najważniejsza.
16 lat temu, dwunastego marca zmarła moja Mama. Ja miałam dwadzieścia kilka lat, kończyłam studia, pracowałam, ale za grosze, byłam pięć miesięcy przed ślubem, Brat zdawał maturę, a Ojciec był na skraju wyczerpania po 12 latach walki z chorobą i o żonę.
Wtedy (dosłownie) byłam w czarnej d%^$ie …
Wtedy załamał mi się świat.
Wtedy w moim życiu było jeszcze więcej „nie wiem”.
Wtedy to byłam przerażona.
Przeżyłam marzec szesnaście lat temu, przeżyję i teraz.
Wtedy się wszystko poukładało, poukłada się i teraz.
Wtedy znalazłam światło w mroku, znajdę i teraz.
Wtedy uratowała mnie miłość i akceptacja.
Uratowało mnie trzymanie się swoich zasad i wartości.
Uratowało wsparcie innych.
Uratuje mnie teraz.
Ufam temu.
Zaufajmy wszyscy.

Bądźmy dla siebie dobrzy.
Dla siebie i siebie nawzajem.
I zostańmy w domu!
Proszę! Jeżeli zamknięcie szkół ma mieć sens niech ma taki, że zostaniemy z dziećmi w domu.
Niech do pracy chodzą Ci, co na prawdę muszą.
Proszę!
A może szybciej będzie, tak jak było, a może lepiej?

Przytul się

Przytul się

Dziś jest Dzień Przytulania.
Podobno przytulanie nam służy. Podobno koi nerwy i zmniejsza napięcie. Daje poczucie przynależności i zmniejsza poczucie osamotnienia. Redukuje stres. Przytulanie to samo zdrowie!
A gdyby tak, zamiast przytulać się do bliskich – męża, żony, partnerów, rodziców, dzieci, przyjaciółki, czy kota … przytulić się do siebie.
Tak do SIEBIE!

Cały wpis dostępny na facebook:

https://www.facebook.com/ManufakturaRozwoju/photos/a.342421989226115/1428571183944518/?type=3&theater

Zrozumieć się po ludzku, o to jest wyzwanie ….

Zrozumieć się po ludzku, o to jest wyzwanie ….

Przygotowuję się na szkolenie dla menedżerów z prowadzenia rozmów z pracownikami. Rozmów na temat ich efektywności wyników. Rozmów o rozwoju i współpracy. I mam taką myśl. Mam taką intencję, by w tych rozmowach, po tym szkoleniu, Ci menedżerowie byli bardziej L U DZ C Y …

Tak ludzcy!

Ludzcy czyli jacy?

Otwarci, słuchający, zainteresowani.

Nie bojący się pytać. Nie bojący się słuchać.

Uważni. Uśmiechnięci. Ale też smutni, czy zdezorientowani. Zaskoczeni. Czasem przestraszeni.

Ale też konkretni. Doprecyzowujący. Stawiający oczekiwania, ale też umiejący o nich rozmawiać.

Nie bojący się mówić o rzeczach trudnych, ale (o rany!!) bez obwiniania, oskarżania, oszukiwania, unikania, kłamania …

Nie bojący się chwalić i doceniać.

Nie bojący się powiedzieć „nie wiem” czy „mam wątpliwości”.

Nie bojący się powiedzieć „trudno mi to powiedzieć, przykro mi, nie zgadzam się z tym … ale rozumiem, że możesz myśleć, widzieć to inaczej …”.

To jest niesamowite, że wszyscy tak bardzo potrzebujemy takiego podejścia. Takiego – takiego ludzkiego! Tak jest! I nie znam nikogo, kto nie chciałby być „po ludzku” traktowany. A z drugiej strony tak trudno nam to wszystko zaoferować innym. Innym – pracownikom, współpracownikom …

Tak trudno być tym „pierwszym ludzkim” w relacji. W zespole. W pracy. Być pierwszym, który zacznie ludzkie rozmowy. Zacznie po ludzku budować relacje. Tak bycie „pierwszym” wymaga odwagi, ale się opłaca. I wraca …

Ktoś musi być tym „pierwszym” – tym, który pokaże innym, że można być „ludzkim” menedżerem, szefem, nauczycielem rodzicem. Wielu menedżerów boi się,  uważa że „bycie ludzkim jest dla mięczaków”. Ale wierzcie mi bycie ludzkim i bycie konkretnym i zorientowanym na zadania da się powiązać!! To powiązanie jest możliwe. Trzeba tylko spróbować … Ach! Całe podejście polega właśnie na połączeniu podejścia ludzkiego i konkretności!! I jest przez to efektywne. I dlatego między innymi działa!
Wiele osób mówi mi na szkoleniach „ale mój szef nie jest ludzki. On mnie tak nie traktuje … to dlaczego, ja mam po ludzku traktować innych, moich pracowników?”. Ja zawsze na ten argument odpowiadam cytatem z prof. Bartoszewskiego …

„Warto być przyzwoitym, jak jak inni nie są … Choć nie zawsze to się opłaca, to warto!  …”.

Ten cytat uwiera. Daje do myślenia. Zatrzymuje. I o to mi chodzi …

Ale pytam też dalej tych menedżerów, a co stoi na przeszkodzie, by spróbować? A co stoi na przeszkodzie, by też swoją postawą nauczyć swoich szefów, jak rozmawiać z innymi, z Wami, z pracownikami.

Nie zaprzeczam ich obawom. Nie neguję, że jest to trudne. Wiem to doskonale …

Ale też pytam dalej … „Jak długo będziemy godzić się na „brak ludzkości” w pracy, w swoim otoczeniu. Bo bierność to też cicha zgoda na to, by było źle …?”

Pytam dalej … „a dlaczego, by nie wziąć za to odpowiedzialności … Zamiast narzekać. Zamiast wytykać wszystkim błędy w prowadzeniu rozmów. Zamiast frustrować się tym, że jest nam z tego powodu źle … To może? To może wziąć za to odpowiedzialność i zacząć zmieniać swój świat, swoje otoczenia, na bardziej ludzkie?”

Bo? Bo jeżeli tego nie zrobimy, nie zaczniemy, to co się stanie? Co nam grozi …? Jakie jest ryzyko, że brak ludzkiego podejścia będzie się rozprzestrzeniał …?  Pytam dalej.

I myślę sobie. Z zgrozo!! Nie chcę takiego świata. Takich firm. Takich relacji. Takich szkół….

 

***

I tak sobie przygotowuję materiały, czytam program, uzupełniam wiedzę, drukuję handouty i rysuję flipy … a moje myśli wędrują w kierunku tego cytatu. Starego, znanego, a ciągle tak prawdziwego. Jung zawsze ma rację 🙂

 

 

Wolimy oceniać. Kategorycznie. Pochopnie. Ostatecznie. Biało – czarno. Zamiast …

Zamiast zatrzymać się i próbować zrozumieć …

Bo zrozumienie drugiej osoby …

dostrzeżenie jej,

uszanowanie,

zaakceptowanie …

… jest często tak trudne … Trudne, ale to jedyna droga!

Ja chcę inaczej!!

Chcę więcej zrozumienia, na wszystkich płaszczyznach, na wszystkich arenach.

W pracy, w szkołach, w domu …

Tak mi się marzy …

Nad tym pracuję.

Tego szukam > zrozumienia & bycia ludzkim!

mip

 

PS. A to przykład ludzkiej rozmowy.

Tak różnych osób, a jednak umiejących się spotkać, odnaleźć. Wysłuchać.

Easysoftonic