be BRAVE & play BRAVE. Pierwsza edycja i pierwsze wnioski …

be BRAVE & play BRAVE. Pierwsza edycja i pierwsze wnioski …

Jadąc do Talarii, by poprowadzić pierwszą edycję programu #beBRAVEplayBRAVE myślałam, że wiem o czym on jest. Kurczę to nie pierwsze warsztaty dla kobiet myślałam! Po kilku latach pracy z teorią #playingbig Tary Mohr, po kilkumiesięcznym i mega-obciążającym kursie u Niej, po zdanym egzaminie i tygodniach przygotowań, by wszystko to czego nauczyłam się od Tary zmiksować z moim doświadczeniem i innymi teoriami miałam wrażenie, graniczące z pewnością, że wiem o czym jest ten program.

Ale myliłam się.

A raczej widziałam tylko część obrazka, który w pełni wyłonił się dopiero przy bliższym spotkaniu z Uczestniczkami.

To co tam się wydarzyło przerosło moje oczekiwania, a momentami było trudne do pomieszczenia w sercu i w głowie, czy nawet sporej sali. Zrobiłyśmy tam hałas. Piękny hałas. Piękne zamieszanie!

Te trzy dni było jak powolne gotowanie na ogniu wyśmienitej, bogatej odżywczej potrawy, do której „coś” nieustająco dodawało egzotycznych przypraw, bądź mieszało z mocą wydobywającą nowe smaki.

Czy to „coś” to jesienny wiatr, który niemiłosiernie wiał przez te dni, wprowadzał niepokój i nagle ucichł, gdy tylko Uczestniczki wyjechały? Czy to tęsknota za spotkaniami i na żywo i chęć celebrowania czasu w kobiecym gronie, która sprawiała, że niektóre dyskusje zataczały zaskakuję kręgi i prowadziły do odkrywczych wniosków, które dudnią w sercu do dziś? Czy to spojrzenia przodkiń, które zerkały na nas z obrazów w rustykalnej sali i przypominały, że „my tu jesteśmy dziś po to, by coś dokończyć” ? Czy to wyjątkowość Uczestniczek, tych właśnie tych? Ich energia, ciekawość, otwartość dzielenia się?

Nie wiem.

Dziś wyłania mi się obraz tego programu, jako tańca z przeszłością w imię przyszłości, którą chcemy odważnie kreować. Jako tańca pomiędzy tym, co konkretne i mierzalne, z tym co duchowe i czasem niezrozumiałe, magiczne, a tak potrzebne. Potrzebne w czułym procesie budowania pewności siebie i odwagi.

Dziś wiem, że ten program jest o tym …

… że chęć wprowadzenia odważnych zmian w swoim życiu i karierze, nowego początku, śmiałego otwarcia musi spotkać się z spojrzeniem w przeszłość i naszą kobiecą historię. Historię, która utkana jest ze schematów, stereotypów i oczekiwań, z którymi zaczynamy śmiało dyskutować. I ta dyskusja jest bardzo potrzebna, choć bywa trudna. Choć bywa mozolna, jak rozplątywanie sieci splątanych przez sztorm.

… że wielkiej odwagi wymaga zdefiniowanie swojego Powołania, spisanie go, mówienie o nim, a następnie śmiałe realizowanie skok po skoku, skok po skoku. Ale radość z każdego spojrzenia na Powołanie, dzielenia się nim, realizowania go jest nagrodą za każdą obawę i niepewność, która towarzyszy temu działaniu … Powołanie kusi, kusi pięknie. Dziś wiemy, że życie bez niego jest życiem, jakiego żadna z nas nie chce mieć …

… że zmierzenie się krytyką zewnętrzną, to pikuś przy spotkaniu z pochwałami. Okazuje się bowiem, że przywiązanie do pochwał, liczenie na nie, czerpanie z nich satysfakcji może być dla nas i naszych wyborów bardziej ograniczające niż unikanie krytyki, czy spotykanie się z nią.

… że życie staje się piękne po spotkaniu z Mentorką wewnętrzną. Ach jakież to były spotkania! Spotkania pełne akceptacji, zrozumienia i siły!

 … i że życie z Mentorką wewnętrzną może ułatwić tak wiele decyzji i zawiłości. I może, co ważne, zmniejszyć temat Krytyką wewnętrznego, do niebywale małych rozmiarów.

Dziś też wiem, że ten program nie jest tylko dla Nas, dla tych konkretnych kobiet, które spotkały się w tym kręgu. Ten program jest dla wszystkich kobiet, które spotkamy i będziemy spotykać na naszej drodze. Te godziny wspólnej pracy uświadamiają mi prze-mocno jak bardzo potrzebujemy wspólnoty i  zaufania do innych kobiet.

.

Będę do tego programu wracać jeszcze wielokrotnie, zapowiadając kolejny, pewnie w marcu 2021 i na jesieni (zapisy tu)! Będę już dziś zapraszać na jednodniowy warsztat z tego podejścia, który planuję na 7 listopada w boskim Wykno. Zapraszam <3

.

Ja wiem, że jestem nie do zatrzymania. I choć bardzooooo bardzo bałam się tych warsztatów. I choć krytyk wewnętrzny od niedzieli jest trudny do uciszenia. I choć, jak każda trenereka i coach’yca w tym kraju, a może na świecie, mam obawy przed przyszłością, to wiem już, że moje kobiece Powołanie wzywa tak mocno, że musiałabym ogłuchnąć, by przestać je słyszeć. A nie chcę. A jestem to winna mojej Mamie, mojej Babci Jasi i Cioci Ani, która magicznie zagościła na tych warsztatach …

I pamiętaj droga kobieto #bebrave #playbrave <3

Bądźmy razem!

Zdjęcie Dorota z @ddf.studio

 

My i wyzwania…

My i wyzwania…

Wyzwanie.

Wyzwania.

Jedni słysząc to słowo czują nutkę ekscytacji i ciekawości. Inni słysząc je zamierają w bezruchu. Inni na dźwięk tego słowa odpalają tabelki, szykują analizy i kalkulacji, by się do nich przygotować i je kontrolować. Inni idą na żywioł, bez planu. Część z nas poddaje się krok przed i unika działania, chowając przed wyzwaniami pod płaszczykiem wymówek. Część zaś czuje strach i działa, działa pomimo strachu z ściśniętym brzuchem i potem na czole.

Tyle reakcji ile wyzwań…

Tyle wyzwań ile nas.

„Wyzwania”, choć to słowo, podobnie „zmiana” weszło mocno do naszego codziennego słownika, to wcale nie znaczy, że zawsze wiemy co z nimi robić. 
Jedni je realizują. Realizują „na ślepo”. 

Realizują czasem kosztem siebie … 
Jedni się na nie rzucają.
Inni ich unikają. 
Jeszcze inni je sabotują. 

Jedni kochają.

Inni je nienawidzą.

Sama nie wiem w jakiej grupie jestem? Czy chcę ich więcej, czy chcę ich mniej. Czasem się łapię, i mój mąż będzie tego najlepszym świadkiem, że ciągle narzekam na ich nadmiar, ale też ciągle ich szukam. Jak to mówi, nie mogę usiedzieć w miejscu. Choć tyle lat przyglądam się mojej relacji z wyzwaniami, to ciągle nie wiem, w czym tkwi tajemnica mojej relacji z nimi.

Choć.

Choć muszę przyznać, że ostatnio wyłowiłam z oceanu rozmyślań jedną wskazówkę, której będę się trzymać.  Ale zanim o niej to, czy wiesz że ?

Według słownika języka polskiego „wyzwanie to trudne zadanie, nowa sytuacja wymagające od kogoś wysiłku, poświęcenia, będące sprawdzianem czyjejś wiedzy i odporności.” Wyzwania budzą też skojarzenia z pojedynkiem i z walką, co nie zawsze motywuje nas do tego, by je realizować. A wysiłek i poświęcenie? Czy zawsze wysiłek i poświęcenie musi towarzyszyć wyzwaniom? 
Szczerze? Buntuję się przeciwko temu, by każde wyzwanie było dla nas źródłem poświęceń, walki, czy zmęczenia. Kurka dlaczego tak ma być? Dlaczego wieczne zmęczenie, poczucie przeładowania ma nas definiować, czy być powodem do dumy? Czuję bunt przeciwko tej ścieżce… Ty też?  

I trochę z tego buntu zrodził się mój kolejny webinar, na który z serca Ciebie zapraszam. Webinar „MY Kobiety & wyzwania”, który planuję już 4 sierpnia dedykuję go temu, jak MY kobiety podchodzimy do wyzwań – jak na nie reagujemy, czy je realizujemy, czy nie. I temu, jak wyzwania na nas wpływają. Zapisałaś się na niego? Jeszcze nie, to śmiało!

A wracając do wskazówek. Tą wskazówką, o której wspomniałam chwilę temu, jest i mam nadzieję, że zawsze będzie, wyrozumiałość. Tak. WYROZUMIAŁOŚĆ.

W wyzwaniach też chodzi o wyrozumiałość, o życzliwość dla siebie i szacunek do siebie. O kurka, też! Czy tylko ja wpadłam na to tak późno?

W wyzwaniach i mądrym podejmowaniu wyzwań, chodzi o balans pomiędzy tym, co trudne i rozwijające, a tym co łatwe.

Balans pomiędzy przekraczaniem swoich granic, a szanowaniem siebie … i swoich granic.

I tu leży magia ….

Tak. Magia mądrego podejmowania wyzwań leży pomiędzy tym na ile przekraczam granice siebie, swoich umiejętności, swojej odwagi i swoich możliwości…. A na ile potrafię uszanować siebie, swoją siłę, energię, zasoby.

MY kobiety nie zawsze to potrafimy. Mężczyźni w sumie też …

Wiem to, znając siebie. Wiem to, pracując z innymi kobietami. Wiem to, od Tary Mohr.

Wiem i chcę z tym pracować <3

Zapraszam więc Ciebie na ten najbliższy, wyjątkowy, kobiecy webinar.

I jeszcze jedno.

Zapisując się na niego, nie filtruj, nie oceniaj, nie kategoryzuj jakie wyzwania stoją teraz przed Tobą.

Każda z nas, każdy z nas ma jakieś wyzwania. Dla każdej z nas wyzwaniem może być coś innego. I to jest OK.

Czasem są celem, a czasem są drogą do celu.

Dotyczą życia zawodowego, jak i osobistego. Dotyczą roli pracownika, lidera, właściciela firmy, rodzica, dorosłego dziecka … każdej, każdego z nas.

Wyzwaniem może być podjęcie pracy, jak z niej odejście. Zabranie głosu, jak i przemilczenie sprawy. Wyjazd na urlop, jak i powrót z niego. Budowa domu, jak i jego opuszczenie. Ślub i rozwód. Pójście do lekarza, sięgnięcie po pomoc, relaks i odpoczynek… to wszystko może być wyzwaniem. Większym, mniejszym, ale jednak wyzwaniem, czyli zadaniem wymagającym wysiłku, sprawdzającym nasze możliwości, zasoby i odporność psychiczną.
Z wyzwań utkane jest nasze życie, czy tego chcemy, czy nie …

Dlatego bądź ze mną w wtorek na webinarze. A jeżeli nie możesz być na żywo, to zapisz się, a wtedy dostaniesz link do nagrania.

Do zobaczenia!

Zdjęcie zrobiła cudowna Natalia Czempik, która była świadkiem tego, jakim wyzwaniem potrafi być czasem obecność. Zdjęcie powstało na Treningu Obecności.

Śmiałe wyzwania

Śmiałe wyzwania

Kolejną noc spędzam z #TaraMohr, ucząc się tego jak mądrze wspierać inne kobiety w podejmowaniu odważnych, śmiałych wyzwań…. w urzeczywistnianiu swojego JA.
Wspierać w ich autentycznym #playingBIG!
Jest to kolejna noc od października.
Kolejna noc do maja.
Tiaaaa to długi proces, w którym i JA staję się coraz bardziej odważna i pewniejsza siebie.
Pewniejsza tego kim jestem i kim się staję.
Pewniejsza tego, po co i dlaczego tu jestem …

Co mnie urzeka w tym programie?
Poczucie, że cała teoria, której się uczę i którą praktykuję z kobietami z calutkiego świata (ps. jestem jedyna z PL) opowiada o stopniowym, uważnym, czułym procesie podejmowania odważnych wyzwań.
W tym procesie nie ma ani słowa o popychaniu.
W tym procesie nie ma ani literki o przyciskaniu.
Nie ma o rywalizacji.
Nie ma o porównywaniu.
Nie ma o twardych wynikach, na które musimy się licytować.
Jest za to o stawaniu się 
Jest o świadomości i wyrozumiałości.
O zaufaaaaniuuuu do siebie też.

Powoli zaczynam praktykować tę teorię i prowadzić śmiałe warsztaty o krytyku wewnętrznym. Ale na program #playBIG pewnie zaproszę Was na jesieni. Termin podam niebawem, by zapisać w notesiku. By być. By sobie pozwolić.
PS. To będą warsztaty wyjazdowe!

Kobiety! Już dziś Was zapraszam!
Odważycie się?

A Ty masz odwagę budować bez instrukcji!?

A Ty masz odwagę budować bez instrukcji!?

„Mamo!! Zobacz zbudowałem coś bez instrukcji.” Krzyczy mój sześcioletni, młodszy Syn i biegnie z pokoju, by z dumą pokazać swoje nowe „dzieło” z lego.

„Super Synku, pokaż co zbudowałeś!” mówię i kucam, by poznać to „dzieło”. Bo „dzieło” – to według moich dzieci najtrafniejsze określenie efektów ich twórczej pracy.

Kucam. Oglądam a On mówi: „Mamo, ja lubię budować bez instrukcji. Wiesz?.”

Ja: „Wiem Synku i bardzo dobrze Ci to wychodzi. Widzę, że to lubisz, że sprawia Ci to przyjemność i radość!”

Roch dalej: „Ale wiesz co Mamo? Wiesz co jest najlepsze? To jest mega dziwne. Jak zaczynam coś budować to nie wiem, co mi wyjdzie. Nie wiem! Totalnie nie wiem! Chcę i zaczynam. Po prostu buduję. Po prostu zaczynam i to mi wychodzi. „Głowa mi mówi”, co mam robić. Ja po prostu chcę i buduję. Chcę bardzo i mi „coś” wychodzi! A potem głowa mi mówi, które klocki dokładać. I wychodzi coś fajnego!!”

Ja: „A serce? Co ci serce podpowiada?”

Roch z uśmiechem: „…. że budowanie bez instrukcji jest fajne. Fajowe!!”

I tak sobie myślę.

Myślę i mam pokusę zadać Ci te pytania:

A Ty masz odwagę budować coś bez instrukcji?

A Ty umiesz zaufać temu, co Ty chcesz, temu TY czegoś potrzebujesz? I … I nie czekać na instrukcję, nie szukać jej na zewnątrz i po prostu posłuchać siebie – swojego serca? Na ile masz gotowość, by wsłuchać się w siebie? Na ile …?

Na ile potrafisz odłożyć plany, wskazówki, rady innych? Na ile potrafisz powstrzymać potrzebę kontroli i ścisłego planu? Na ile masz gotowość, by żyć bez instrukcji. Na chwilę. Na jeden dzień, by pójść za swoim sercem?

(…)

Ja próbuję.

Ja coraz częściej się łapię na tym, że chcę być jak mój Roszek.

Chcę częściej ufać sobie. Ufać sercu. Zaczynać „coś” bez planu. Tak po prostu, czekać aż głowa, aż serce zaczną mi podpowiadać „jaki klocek mam teraz dołożyć….”. Na spokojnie. Bez napinki. Bęz lęku, że „nic” mi nie wyjdzie …

Bo to jest fajne!!  Fajowe 🙂


I odrobina teorii. Bo tak myślę, że zaraz może pojawić się u Ciebie pytanie, „dlaczego to jest takie trudne?. Dlaczego nam dorosłym tak łatwo przychodzi odłożyć to co mamy w sercu, by podążać za wskazówkami, instrukcjami, oczekiwaniami innych. To co nas hamuje przed podążaniem za głosem swojego serca?

Oto „wielka trójka” naszych wewnętrznych hamulców:

  • POCZUCIE POWINNOŚCI
  • GŁOS KRYTYKA WEWNĘTRZNEGO
  • PERFEKCJONIZM

Poniżej „zostawię” trzy fragmenty, trzy cytaty pochodzące z trzech wspaniałych, mądrych, i inspirujących książek. Nie będę tych cytatów specjalnie komentować. Po prostu przeczytajcie je uważnie. Z refleksją i odnosząc ich treść zarówno do twórczej pracy mojego Roszka, jak siebie, czy swoich dzieci …  I pytań, tych pytań, które zadałam Ci powyżej!

  1. POCZUCIE POWINNOŚCI, czyli chęć by spełniać oczekiwań innych – bliskich i społeczeństwa, by w ten sposób zaspokoić potrzebę przynależności i … I? I uchronić się przed lękiem przed odrzuceniem.

„Odkrywanie siebie w działaniach podejmowanych wspólnie z drugim człowiekiem to dla dziecka wielkie szczęście. Kto tego w dzieciństwie nie doświadczył, nie będzie miał w życiu łatwo. Dzieci, które tego nie zaznały, szukają zaspokojenia głębokiej potrzeby więzi  nie we wspólnym działaniu z innymi, lecz w nazbyt intensywnym przywiązaniu do najbliższych. Robią wszystko, by zwrócić na siebie ich uwagę, nie odstępują na krok i nieustannie łakną bezpośredniego kontaktu z nimi. Z wiekiem zaczynają jednak odczuwać, że zbyt silne przywiązanie do bliskiej osoby skutkuje się przeszkodą na drodze do własnego rozwoju. Czują się coraz bardziej zniewolone i ograniczone, tracą zdolność odpowiedniego zaspokajania drugiej bardzo silnej potrzeby z jaką przychodzimy na świat p potrzeby wzmacniania, autonomii i wolności. Prowadzi to do wewnętrznego konfliktu wyrażającego się w takich zachowaniach, jak nieposłuszeństwo i krnąbrność. Współżycie z innymi staje się coraz trudniejsze, wszyscy z tego powodu cierpią, a stosunki dziecka z rodzicami układają się każdego dnia gorzej. Ta nieustanna huśtawka między silnym przywiązaniem a potrzebą autonomii nie pozostaje bez wpływu na rozwój, struktury mózgu”

Na podstawie „Wszystkie dzieci są zdolne” Gerald Hunter, Uli Hauser.

 

  1. GŁOS KRYTYKA WEWNĘTRZNEGO – tego „Pana” nie muszę przedstawiać…

„Nazywam to „nieswoim głosem” wewnętrznym podszeptem, który wmawia kobiecie (ale i mężczyznom!), że jeszcze nie jest gotowa do wzięcia sterów w swoje ręce, nie ma dostatecznej wiedzy, nie jest wystarczająco dobra, w tym czy tamtym. To głos zwątpienia, głos wewnętrznego krytyka”.

Na podstawie książki „Podejmij wyzwanie” Tara Mohr.

 

  1. PERFEKCJONIZM

„Perfekcjonizm nie jest tym samym co próby osiągnięcia jak najlepszych rezultatów. Nie dotyczy on dobrych dla nas osiągnięć i rozwoju. Jest to przekonanie, że jeżeli będziemy żyć, wyglądać i zachowywać się perfekcyjnie, zmniejszymy do minimum lub nawet unikniemy poczucia winy, bycia osądzanym i wstydu. Jest on tarczą i to potwornie ciężką tarczą, którą myślimy że nas obroni choć tak naprawdę trzyma nas przy ziemi.

Perfekcjonizm to nie to samo co samodoskonalenie. W perfekcjonizmie chodzi o zdobycie akceptacji i poklasku. Większość perfekcjonistów w dzieciństwie chwalono za dobre zachowanie i dobre osiągnięcia (stopnie, maniery, przestrzeganie reguł, schlebianie innym, wygląd, sporty). I gdzieś po drodze uwierzyli oni – na własną zgubę – że są tym co i jak osiągną. Mają oni zadowalać, działać, doskonalić. Zdrowe wysiłki zawsze skupiają się na osobie, która je podejmuje i na tym co może osiągnąć. Perfekcjonizm skupia się na innych i tym co sobie pomyślą.”

Na podstawie: „Dary niedoskonałości” Brene Brown.

(…)

No dobrze.

Dwa, trzy słowa komentarza 😉

Nie wytrzymałam….

Tak jak pisałam, zatrzymaj się i pomyśl przez chwilę, co wnoszą te myśli, cytaty, słowa autorów?

Jeżeli chcesz być jak Roszek, to Twoim zadaniem jest zrobienie (wewnętrznego i osobistego) porządku z …

Z:

Z chęcią zaspokajania potrzeb innych. Z chęcią kierowania się w swoim życiu zewnętrznymi oczekiwaniami. Bo co jeśli powiesz oczekiwaniom i sugestiom innych „nie dziękuję, posłucham się siebie, tym razem …”? Bo mówiąc „nie” innym, powiesz sobie „tak”. Powiesz sobie TAK – dając sobie tym samym przyzwolenie na odrobinę autonomii i odrębności od innych… Zgodzisz się ze mną?

Z tym głosem. Z tym srogim, mocnym, a jednocześnie cichym wewnętrznym głosem podpowiadającym, co raz to „jesteś beznadziejna”, albo „nie dasz rady”, czy też może „nie nadajesz się nawet do sprzedawania pomidorów na rynku” …

Z potrzebą robienia wszystkiego na 100% a może i 101% czy nawet 110%, która odbiera Ci poczucie radości, spełnienia i godności. A co się stanie, gdy zrobisz coś na 92% czy 78%? … Czy po prostu potkniesz się, popełnisz błąd, skręcisz w złą uliczkę? Często nic. Często nic się nie stanie! Albo nic strasznego i dramatycznego. Świat się „nie zawali” …

 

(…)

I jak to powiedziała ostatnio jedna z moich Klientek:

„Marta, najciekawsze jest to, że to JA muszę,

to tylko JA mogę dać sobie

na to wszystko PRZYZWOLENIE.

Tak przyzwolenie! … To o to chodzi!”

(…)

ps. I o PRZYZWOLENIU będzie kolejny wpis …

 

Easysoftonic