O byciu Liderką i Panią Swojego Czasu.
Czy wiesz, że nic nie musisz? Na ile Ty pozwalasz sobie na chwilę słabości i kryzysy? Czy wiesz, że masz prawo mówić: chcę, próbuję, sprawdzam? I to to zmieni w Twoim życiu, kiedy sobie na to pozwolisz?
W najnowszym odcinku podcastu “Urzeczywistnij swoje Ja” moją gościnią jest Ola Budzyńska. Tej Kobiety nie trzeba chyba przedstawiać? Znamy ją jako przedsiębiorczą kobietę, Panią Swojego Czasu, ale zdecydowanie za rzadko myślimy o Oli, jako o Liderce. A nią jest, bezsprzecznie choć na począ rozmowy jeszcze się wahała…
(…)
Marta: Nie słyszałam, do tej pory, rozmowy z Tobą o tym, jak to jest być Liderką. Słyszałam wiele rozmów z Tobą o tym, jak to jest być kobietą przedsiębiorczą, rozmowy o asertwności, zarządzaniu czasem. Ale nie słyszałam rozmów o tym, jak to jest być kobietą, która w jakiś sposób “ciągnie za sobą”, czy też bardziej inspiruje innych, szczególnie kobiety. Ola, czujesz się Liderką?
Ola: To jest ciężkie pytanie, wiesz? Ja mam oczywiście świadomość, że tak to wygląda, jak opisałaś. Mam świadomość, bo wracają do mnie bezpośrednio informacje zwrotne, że to co robię, to co mówię, czasami nawet to jak żyję, albo jak pokazuję, że żyję czy żyjemy, jako rodzina, to jest inspirujące i co więcej, to powoduje, że u innych kobiet – z reguły, choć nie tylko – dzieją się jakieś zmiany.
Samo inspirowanie, to jest dla mnie za mało. Jakoś nie cieszy mnie to, że jestem inspirująca, bo to jeszcze o niczym nie świadczy. Dla mnie konkretne działania innych są dużo ważniejsze. Więc jak się dowiaduję, że faktycznie te działania po drugiej stronie są ze względu na to, że ja coś robię, coś mówię, jakoś działam, to to jest super doświadczenie.
Natomiast powiem Ci, że ja chyba nie jestem jeszcze na takim etapie żebym wstała i powiedziała “yoł, jestem liderką, hello i rozmawiajmy o tym i ja was tego nauczę”.
Jak przyszlo zaproszenie od Ciebie do podcastu, to było dla mnie elementem zaskoczenia.
(…)
Marta: Jak Ciebie słucham, to mam wrażenie, że może odzywa się u Ciebie pokora. Pokora o którą może Ciebie inni nie podejrzewają, choć jestem przekonana o tym, że ją masz. A po drugie: czy to nie jest ten wredny “syndrom oszusta”?
Ola: Ja myślę, że to jest wszystko naraz. Jak myślę sobie o tej pokorze i syndromie oszusta, to jest to trudne do rozróżnienia – przynajmniej w niektórych przypadkach. Gdzie faktycznie jest pokora, którą chciałabym mieć w jakimś stopniu? W jakim stopniu?
Ja nie mówię, że mam być zawsze i wszędzie pokorna, ale myślę, że ogólnie warto być pokornym. A gdzie jest “syndrom oszusta”? Czyli, gdzie i kiedy powinnam powiedzieć “ok, to jest ok i tak ma być i tak może zostać. Ja tutaj już nic więcej nie potrzebuję”, a gdzie powiedzieć sobie “nie, to jest Twój “syndrom oszusta” i pracuj nad tym….”
(…)
Marta: Nie zgłębiałam jakoś szczególnie, czym się różni pokora od “syndromu oszusta”, ale jak w teraz o tym myślę, to myślę sobie, że pokora jest napędzana przede wszystkim chęcią rozwoju, świadomością siebie i swoich ograniczeń, odpowiedzialnością za siebie, za innych i taką dojrzałością za to kim się jest. To uważność na to, by pycha nie zajęła miejsca pokory.
Natomiast “syndrom oszusta” jest jednak napędzany strachem, lękiem i wstydem. Jak czujemy “syndrom oszusta”, to my wstydzimy się tego kim jesteśmy, boimy się czyjejś oceny, boimy się odrzucenia, gdy ktoś odkryje to “że my tak naprawdę się na czymś nie znamy”. Boimy się tego, że zostaniemy porównane, że ktoś ma więcej praw do tego żeby być lepszym liderem, liderką. Co ważne, niezależnie od tego ile już osiągnęliśmy i tego, co już obiektywnie prezentujemy. “Syndrom oszusta” nie pozwala nam uznać tego co już wiemy, co potrafimy, a pokora jednak na to pozwala, choć zakłada też rozwój i ciekawość…
Pokora i “syndrom oszusta” są napędzane innymi mechanizmami, tak jakby w środku nas były inne silniki.