Za co cenimy Mamy? Za co ja cenię moją Mamę?
Za co chcesz doceniona na taki tytuł umówiłyśmy się AleLarmo i Bliżej Mamy, właśnie dziś w Dzień Mamy w ramach naszej wspólnej akcji WSPIERAJMY SIĘ MAMY.
Dziś napiszę dość osobiście, ale w ten dzień nie potrafię inaczej. Bo ten dzień DZIEŃ MAMY jest dla mnie, jak to się mówi, „słodko – gorzki”. Słodki, bo od rana moi Synowie zasypali mnie laurkami i buziakami. Gorzki, bo mojej Mamy już nie ma.
Po kolei. Jest takie ćwiczenie coachingowe, trudne, którego wielu się boi. Ćwiczenie, które zachęca do przyjrzenia się sobie z perspektywy czasu, zmusza do analizy swoich decyzji, szczególnie pod kątem ich konsekwencji. Zachęca do wzięcia odpowiedzialności, za to kim się jest dla siebie i innych.
Jaka jest instrukcja?
Oto ona:
„Wyobraź sobie, że umierasz. Że Ciebie nie ma. Wyobraź sobie swoich bliskich. Swoją rodzinę. Swoich przyjaciół. Co zostawiasz? Jak wspominają Cię inni? Co pamiętają? Za co cenią? Jaki wspomnienia zostają w ich głowach i sercach?”
Trudne? Trudne. Trudne i dla mnie. Ja ciągle buduję listę cech, doświadczeń, umiejętności czy decyzji za które chcę być doceniona przez moich Synów. Często myślę nad odpowiedziami na te pytania. Przypominam sobie o nim, gdy ważny wybór przede mną. Gdy muszę podjąć decyzję ważną dla naszej Rodziny. Ale też myślę o tym ćwiczeniu będąc zanurzona w codzienności.
Dlaczego to ćwiczenie, tak odważna i można powiedzieć brutalna zmiana perspektywy towarzyszy mi w życiu? Odpowiedź jest prosta. Mojej Mamy już nie ma. Odeszła, zmarła na raka 10 lat temu. Od tego czasu nie ma dnia, bym jej nie wspominała. Oto lista rzeczy w której jej ceniłam. Lista, która dziś dla mnie trzydziesto kilkuletniej kobiety jest zaskakująca. Dość odkrywcza.
Dlatego dziś postanowiłam się nią podzielić.
Za co cenię moją Mamę, Ewę Annę Iwanowską?
- Że była. Że mimo że lekarze dali jej rok życia z rakiem, przeżyła 12. Dla mnie i dla mojego brata. To bezcenne … Nie wiem, czy ja miałabym tyle sił co ona.
- Za to, że zaufała mojej miłości do Marcina. Do mojego męża. Chciałabym kiedyś zaufać moim Synom w wyborach ich „drugich połówek”, tak jak ona zaufała mi.
- Za to, że nieustępliwie integrowała mnie i mojego młodszego brata, pokazując że rodzeństwo to największy skarb. Mówiła „jesteście siebie warci”, by pokazać że jesteśmy dla niej równi. Mówię to dziś moim Synom …
- Za to, że pracowała zawodowo. Była lekarzem, miała kilka specjalizacji. Nie ukrywam, czasem wolałam by zamiast iść do pracy zostatała ze mną i pomogła w lekcjach. Ale dziś wiem, że dała mi ten sposób wzorzec silnej, samodzielnej kobiety, która zna swoją wartość i potrafi ją udowodnić w męskim środowisku.
- Że dzieliła się z ojcem domowymi obowiązkami. Byliśmy genderową rodziną w latach 80 ‘ tych. Dziś ani ja, ani mój brat nie robimy „wow” z podejmowania się obowiązków rzekomo zarezerwowanych dla drugiej płci.
- Że uczyła nas celebrowania drobnych sukcesów, piątek w szkole, zdanych egzaminów w szkole muzycznej, ale też urodzin, rocznic, świąt.
- Za to że nawet jak miałam 20 lat gładziła moje włosy, a ja czułam się przy niej bezpiecznie.
- Za to, że walczyła o prawa kobiet chorujących na raka. Ponad 20 lat temu zaczęła ruch Amazonek. Tak, tak była jedną z pierwszych, walecznych Amazonek w naszym kraju! Wtedy mówienie o chorobie, poranieniu, odrzuceniu społecznym było dowodem odwagi i narażało na szykany i niezrozumienie. Dziś bycie Amazonką nie budzi już takich negatywnych emocji.Dziś budzi szacunek. Kiedyś tak nie było …
- Za głośnie słuchanie muzyki i jeszcze bardziej głośnie śpiewanie szczególnie Krystyny Prońko.
- Za szybką jazdę samochodem i okrzyk „to teraz szpula!!”
- Za miłość do podróżowania i pokazanie mi świata.
- Za szacunek do innych – po prostu wszystkich.
- Za to, że uwierzyła w to, że będę psychologiem i pozwoliła mi iść swoją drogą … choć w mojej rodzinie to wszyscy byli i są lekarzami!!
- Że pchnęła mnie w dorosłość, której strasznie się bałam.Wierzyła, że dam radę … i dałam.
- Że nauczyła mnie, że warto być przyzwoitym, gdy inni nie są. A konsekwencja w działaniu i wierność sobie, to najważniejsza cnota …nawet jak się czasem nie opłaca.
Oto moja Mama.W kilku słowach.
Kocham Ciebie i tęsknię!!
Jesteś dla mnie wzorem. Wzorem jakim chcę być dla Moich Synów.
Chcę ich nauczyć tego. Trzymaj za mnie kciuki!!
Moja Mama chorowała 12 lat. Wiem, że to ćwiczenie, na które ja dziś się powołuję sama, intuicyjnie „odrabiała” każdego dnia, przy każdej chemii, każdej wznowie i przerzutach. Choć jestem przekonana, że lista „docenień” wypisana powyżej byłaby dla niej zaskoczeniem. Bezcenne byłoby z nią o tym porozmawiać….
Nie chcę iść jej drogą. Dbam o swoje zdrowie. Dla Synów, Męża Siebie i Brata. Ale przyszłości nie przewidzę. Nie na wszystko mam wpływ. Mam wpływ na siebie. I moje życie. Wiem, że każdym dniem bycia Mamą „czegoś” uczę moich Synów, „coś” im pokazuję, „coś” modeluję. I to „coś” ma ogromne znaczenie. Dzieci obserwują mnie każdego dnia. Trudno powiedzieć, za co dziś cenią mnie, moi synowie. Mają 6 i prawie 4 lata. To dla nich zbyt abstrakcyjne pytanie.
Ale myślę o tym …
I to mnie prowadzi.
Drogie Mamy!!
Dziś z okazji Waszego, Naszego Święta życzę Wam samych spokojnych dni. Pewności siebie i zaufania do siebie. Docenienia za drobne, najdrobniejsze gesty jakich podejmujecie się dla Dzieci, Rodziny, Siebie. Kochajcie siebie i bądźcie kochane. Myślcie o sobie!!
- pomyślcie dziś o tym, za co chcecie być cenione przez swoje dzieci?
- pomyślcie o tym, za co cenicie swoje Mamy?
Moc szczęścia!!
Marta
Marto, wzruszyłam się… Nazwałaś tak pięknie rzeczy we mnie jeszcze nienazwane. Czytając Twoje myśli nazywałam niektóre swoje. Dziękuję Ci.
Wzruszyłam się… Także dlatego, że ja z moją mamą przeżywam aktualnie dość trudny czas. Ten niedawny Dzień Matki był chyba najtrudniejszy od moich niespełna 28 lat. Może kiedyś coś się zmieni. Na razie – jak u Herberta – wątpimy „gdy mówią jak mało trzeba
aby się pojednać”. Mojej brakuje tego, o czym piszesz przy drugiej kropie. Wciąż wierzę, że czas przyniesie zmiany, że coś drgnie.
Tymczasem w „hibernacji”.
Pozdrawiam Cię i dziękuję, że jesteś. Że dzielisz się swoimi tak poruszającymi serce przemyśleniami
Buziak za to 🙂 :*
Teraz i ja się wzruszyłam.
Może daj jej, swojej Mamie przeczytać ten tekst.
Bądź swój, jakiś inny.
To spontaniczny pomysł. Nie chcę się wtrącać, niczego narzucać.
Ale gdy dąsałyśmy się z moją Mamą. Gdy nie mogłyśmy się porozumieć. A też i tak było … to często pisałyśmy do siebie listy. Ona pisała artykuły. Ja rozprawki, pamiętnik, wiersze 🙂
Bądź dawałyśmy sobie do przeczytania ważne teksty, książki, artykuły. To pomagało. Słowo pisane upraszczało nasze problemy. Zamrażało nasze emocje, których czasem w rozmowie było za dużo.
Dlatego dziś i ja piszę.
By porządkować myśli.
ściskam na odległość, M