Porównywanie się

Porównywanie się

Porównywanie się …
Ech. Straszny nawyk. Samo zło.
Demon z przeszłości, przecież wszyscy jako dzieci i uczniowie byliśmy porównywani. Prawda?
Coś co kompletnie mi nie służy …
A jednak!
Włącza się.
Przychodzi z ukrycia, wyłania się niespodziewanie i niszczy poczucie własnej pewności, zadowolenie z siebie.
Zalewa … zalewa falą wstydu, niepokoju i zagubienia.

Cały wpis dostępny na facebook:

#porównywaniesię #osobiście #będziedługoPorównywanie się … Ech. Straszny nawyk. Samo zło.Demon z przeszłości,…

Opublikowany przez Marta Iwanowska-Polkowska :: Manufaktura Rozwoju Piątek, 4 października 2019

Bezpieczne miejsce

Bezpieczne miejsce

Wiecie, jaka jest jedna z moich ulubionych praktyk psychologicznych? Praktyka, która pomaga mi odnaleźć równowagę w trudnych chwilach, w chwilach zwątpienia i zagubienia?

To praktyka „bezpieczne miejsce”.
Polega ona na tym, że w trudnym momencie:
🙏 zamykamy oczy, oby tylko nie prowadząc samochód…
🙏 przyjmujemy komfortową pozycję, na ile możemy …
🙏regulujemy oddech, na ile potrafimy…
🙏 i wizualizujemy, przywołujemy obraz miejsca, które kojarzy nam się z poczuciem bezpieczeństwa.
Miejsca, które kojarzy nam się z radością, spokojem, zaufaniem, lekkością.
Możemy w swojej głowie przenieść się do miejsca realnego, albo miejsca z książek czy filmów.
Możemy przywołać obraz, ale też zapach, odgłosy tego miejsca.
I?

To jest moje bezpieczne miejsce…
To jest moje miejsce mocy, spokoju, radości i lekkości.
Dokładnie ten widok.
Dokładnie te kolory.
Dokładnie te światło prześwitujące przez drzewa.
Dokładnie ta otwarta brama sygnalizująca, że ktoś zaraz przyjedzie, albo my pójdziemy na rower, czy spacer.

Gdy jest mi źle, gdy się boję, gdy czuję, że spadam, tonę, grzęznę zamykam oczy i jestem na mojej kurpiowskiej wsi.

I choć paradoksalnie nie zawsze czuję się TU bezpiecznie, tak fizycznie bezpiecznie. Bo jednak to domek na skraju lasu. Bo czasem sypiam w nim sama, bo często jestem tam z moimi Synami, ale bez Męża .. Bo czasem odcina prąd, deszcz dudni w dach, a myśliwi strzelają do dzików (niestety…).

To jednak za tym miejscem tęsknię najbardziej.
Te miejsce mnie relaksuje.
Te miejsce sprawia, że czuję połączenie z światem, bliskimi ….
Tu czuję kontakt z tymi, którzy są i za którymi tęsknię najbardziej.
Tu jest moje #nażyć!
.
A Wy jakie macie bezpieczne miejsca?
Jakie obrazy trzymacie w głowach i sercach?
Co widzicie, gdy zamykacie oczy?
Podzielcie się ❤

Urodziny

Urodziny

Dziś są moje urodziny!
Towarzyszy mi dziwne uczucie. Bo tak, jak przez większość życia czułam się starsza niż pokazywał pesel, to teraz czuję się młodsza, choć lat obiektywnie przybywa…
Ale dobrze mi z tym!
Dziś czuję wdzięczność za zdrowie! Geny mam takie jakie mam, więc każdy rok w zdrowiu to dla mnie skarb.
Za rodzinę – moich Chłopaków!
I za ludzi, którzy dzwonią i piszą.
Ludzie, Wy moje kropki… jak ja się cieszę, że się wokół mnie łączycie!
Od wczoraj myślę o tym czego sama sobie życzę?
I to wszystko, prawie wszystko jest na tych zdjęciach… Więc czego?

*  zdrowia! To oczywiste!
* radości, jak na zdjęciu w czapeczce. Jeżu ileż ja się śmieję ostatnio!
* miłości! Mężu, Ty wiesz, że „Jesteś lekiem na całe zło!”…
* podróży z moimi Chłopakami. By ciekawość świata prowadziła nas dalej i dalej…
* wrażliwości na świat, uważności na piękno i zachwytu, wiadomo drzwiami! Lubię to w sobie i już.
* i życzę sobie, bym odważnie szła swoją drogą zawodową. Kurka, te wszystkie projekty – małe i duże – to wszystko, co teraz robię jest spójne z moim Ja. Niech to trwa!

I chcę być dla siebie łagodna. 
Życzę sobie zaufania do wszechświata, nadziei i wiary w moje Anioły. Bo wiecie, na tym ostatnim zdjęciu One są! Ja Je widzę!

A wiecie, jak sobie to i Wam!
Zdrówka kochani!
Dzięki, że jesteście

Moja historia

Moja historia

Piętnaście lat temu mieliśmy polecieć w naszą podróż poślubną do Portugalii. Miał to być prezent od mojej Mamy, która w ten sposób chciała wyrazić wdzięczność za to, jak dzielnie opiekowaliśmy się nią, przez długie tygodnie, gdy Ona dzielnie walczyła z kolejną wznową, w Centrum Onkologii. Niestety te tygodnie były ostatnimi tygodniami jej życia. Byliśmy z Nią do końca, ale niestety Mama zmarła na pięć miesięcy przed naszym ślubem.

Moje serce wtedy pękło. Jak się okazało po raz pierwszy…bo życie jeszcze kilka razy dawało mi popalić. Serce pękło całej mojej rodzinie. Czuliśmy się potwornie zagubieni, a ja nie wyobrażałam sobie ślubu bez Niej…

Tymczasem moja Mama, przed śmiercią wszystko zapalanowała tak, by ślub się odbył tak, jakby Ona na nim była.
I na dodatek tak, żebym ja nie mogła go odwołać.
Nie odwołaliśmy ślubu.
Ślub był piękny dzięki wielu wyjątkowym osobom, którym Mama dała instrukcje. Instrukcję tego, o co zadbać, jak mnie, nas wspierać. Tak, była świetną organizatorką!
Wszyscy goście płakali, a potem wszyscy się upili. To znaczy płakali też księża celebrujący mszę, ale oni się nie upili…

Jedyne co zrobiliśmy inaczej, to to, że na podróż poślubną pojechaliśmy do Rewala, nad polskie morze.
Nie do Portugalii.
Nie potrafiłam sobie sama dać tego prezentu.

No i … po 15 latach „dojrzałam” do tego, by zrealizować swoje marzenie. Jesteśmy! Zwiedzamy! Celebrujemy! Świętujemy 💛

Dlatego te wakacje są w Portugalii. Dlatego tyle w nas radości. Dlatego tyle wzruszeń.
Mam poczucie, że zamykam jakiś rozdział i jednocześnie otwieram kolejny.
Mój, nasz, taki nasz i pełen #nażyć!
Nazywamy ten wyjazd „zaległą podróżą poślubną” 💛 Zaległą i z naszymi Chłopakami!

Wierzę, że Mama, że Rodzice, bo są gdzieś tam razem, widzą swoją Córę uśmiechniętą, kochaną, spełnioną.
Ta myśl mi bardzo mocno towarzyszy….

A MY?
Dziś świętujemy naszą rocznicę.
Dziś świętujemy kolejny rok razem.
Świętujemy #miłość, #radość#zaufanie.
Świętujemy siłę, jaką sobie dajemy przez te wszystkie lata.

A o czym jest ta historia, którą tu w Portugalii piszę?
Na pewno o miłości, bo jednak 15 lat małżeństwa, 20 lat związku to jest powód do dumy…
O tym, by sięgać po marzenia „mimo wszystko”.
O tym, by dawać sobie kolejną szansę. Szansę na szczęście, na spełnienie, na zaufanie „że wszystko będzie dobrze”…
I o tym, by samemu robić sobie prezenty. Tak po prostu… Ciągle się tego uczę. To co wydarzyło się 15 lat temu zamroziło mnie w tym obszarze. Niestety…

A może ta historia jest i o tym, że może nie powinnam była czekać aż 15 lat…
Może wcześniej powinnam była „pozwolić sobie” na ten wyjazd?
Tego nie wiem i chyba już nie chcę rozkminiać.
Chcę cieszyć się tym, co jest teraz i patrzeć w przyszłość.
Chcę być wdzięczna za to, że udało mi się poskładać, posklejać moje pęknięte serce, by czuć to wszystko, co czuję dziś.
Przede wszystkim czuć radość 💛

Ps. Wiecie, że mam w domu przewodnik, który dostałam w prezencie od ówczesnej przyjaciółki, gdy dowiedziała się o naszej podróży poślubnej… Jest w nim data 2004 rok. Teraz kupiłam sobie nowy, aktualny przewodnik, ale tamtego nigdy nie wyrzucę.

Strach na wielkie oczy

Strach na wielkie oczy

A wiecie, że straszny „strachacz” ze mnie? Nie zawsze tak było, ale odkąd zostałam Mamą i straciłam rodziców bardzo boję się o fizyczne bezpieczeństwo. Boję się różnych rzeczy, ale najbardziej wypadków, złamań i takich tam…

A to, że nasz starszy Syn przez kilka lat był bardzo strachliwy tylko zwiększało moje strachy na lachy.
Często z Mężem żartowaliśmy, że jesteśmy „ochraniarzami Prezydenta”, bo ciągle musieliśmy patrzeć, obserwować i sprawdzać czego obawiać się może nasz Syn.
Ale dzieci rosną i ja dojrzewam.
Synowi duuużo strachów dawno przeszło, gorzej ze mną…

Ale wczoraj zrobiłam dwie nowe rzeczy!
Dwie, których się bałam…

🐚 Po pierwsze skoczyłam do oceanu z łódki. Do bardzo zimnego oceanu. A łódka stała na kotwicy, daleko od brzegu i wśród skał. Tak! Nie miałam gruntu!

🐚 Po drugie pływaliśmy pontononem w jaskini, takim pontonem motorówką i był wiatr i bujało i pryskało… A potem trzeba było wysiąść z tej motorówki na plaży i tu też bujało…

I żyję!

JEST PIĘKNIE! #nażywamsię!

Easysoftonic