ABC zdrowia psychicznego

ABC zdrowia psychicznego

Nie wiem czy wiecie, ale Duńczycy mają swoje ABC zdrowia, dobrostanu psychicznego.
Duńskie ABC to trzy słowa, rozwinięcie trzech litereczek.

• A to „act” czyli działanie, bycie w ruchu, bycie aktywną i aktywnym najlepiej w naturze.

• B to „belong” czyli przynależeć. By być zdrowi psychicznie powinnismy być w relacji, być z innymi, dbać o więź między nami, towarzyszyć i działać wspólnie.

• C czyli „commit”, które można tłumaczyć jako działanie z zaangażowaniem, z sensem, z poszukiwaniem znaczenia.

To ja w ten weekend zaliczyłam ABC. Duńczycy mogliby być ze mnie, z nas dumni 🤟

Działałam, byłam blisko innych, zaangażowałam się w zdrowienie. Zaangażowałam się i Bąbelki w relacje. To był dobry, aktywny. rodziny czas 🫠
Martyna! Dziękuję jeszcze raz ❤️

Polecam Wam trenować swoje ABC!
Najlepiej jednocześnie 🤟
Napiszcie, którą litereczkę chcecie trenować najmocniej?

TO, CO ŁĄCZY LUDZI SPEŁNIONYCH ZAWODOWO

TO, CO ŁĄCZY LUDZI SPEŁNIONYCH ZAWODOWO

„TO, CO ŁĄCZY LUDZI SPEŁNIONYCH ZAWODOWO, KTÓRZY W OBSZARZE kariery czują spokój i satysfakcję, to nie to, ile zarabiają (choć to też bywa ważne), nie to, na jakim stanowisku pracują, jakim samochodem jeżdżą albo jaki widok mają z biurowca.
Łączy ich poczucie sensu, świadomość, po co i dlaczego pracują. Można to sprowadzić do słowa „wartości” albo słowa „powołanie”. Świadomość swoich wartości i życie zgodnie z nimi jest celem, ale większe znaczenie ma droga do niego. Więcej o wartościach napiszę za chwilę.

A dlaczego „powołanie”?

Definicję czerpię z podejścia, którego uczyłam się od Tary Mohr (ang. calling).
Wolę je zastępować pytaniem: „Co cię woła?”.

Powołanie w tym ujęciu, i to pragnę podkreślić, nie jest rozumiane jak np. powołanie do służby zakonnej. Ale też pojawia się „nie wiadomo skąd”, rodzi się przez jakiś czas albo przychodzi jak grom z jasnego nieba.
To powołanie do służby, ale nie komuś, tylko sobie samej albo czemuś większemu, czym ty chcesz się zaopiekować, zmieniając i swoje życie czy pracę, i świat wokół siebie.

Dlatego #nażyćsię i nażywanie się może być twoim powołaniem. Co cię woła?
Czymś, co cię woła, przyciąga, kusi, co będzie urzeczywistnieniem twoich wartości, potrzeb.”


Tak o powołaniu napisałam w mojej książce #nażyćsię, ale ostatnio opowiedziałam też o nim w moim podcaście #urzeczywistnijswojeja 🎧

Najnowszy odcinek o podejściu #bebraveplaybrave i powołaniu właśnie już śmiga na spotify, YT, applepodcast i @empikgo 🤟
Link w bio 👉
Szukajcie a znajdziecie!
To znów solówka, a je ostatnio najbardziej lubicie 😘

Ps. Na pierwszym zdjęciu jestem JA realizująca swoje powołanie, czyli prowadząca warsztaty z nażywania się, złapana przez czule oko @jagodagramala ❤️
Fajne zdjęcie, prawda?

I pamiętajcie, podzielcie się wrażeniami jak już posłuchacie 🎧

Cierpienie spotyka przecież wszystkich. 

Cierpienie spotyka przecież wszystkich. 

„… cierpienie spotyka przecież wszystkich. A ludzie radzą sobie z nim na różne sposoby.

Pierwsza grupa. To osoby, które wszelkie tragedie i wyzwania ukrywają.
Nie przyznają się do nich, a już na pewno nie do emocji z nimi związanych.
To perfekcjoniści stawiający czoła wszystkiemu i wszystkim. Gdybym miała opisać ich metaforą, nawiązałabym do „Królowych Śniegu” z książki Natalii de Barbaro. Nie ma tragedii, z którą Królowa
Śniegu by sobie nie poradziła i względem której nie miałaby swoich złotych rad. No właśnie, ta grupa nie tylko perfekcyjnie radzi sobie ze wszystkimi wyzwaniami, ale i oczekuje, że inni też sobie tak z nimi poradzą. Cytując Brené Brown, dodam też, że przedstawiciele tej grupy oprócz tego, że będą negować fakt doświadczania bólu, to będą go stępiać, znieczulać albo (i to najgorsze) zadawać go innym. Czasem przeniosą ten ból na swoje otoczenie, zarażą
nim innych.

Druga grupa. Te osoby utykają w swoich negatywnych doświadczeniach
i żyją przeszłością w poczuciu żalu i krzywdy. Tkwią w oczekiwaniu na kolejną krzywdę. Dla nich cierpienie, problemy, upadki i straty są elementem tożsamości, sensem ich życia i powodem do uważnienia swojego jestestwa. To nie jest tak, że te osoby nauczyły się czerpać sens z cierpienia, co jest dość pozytywnym scenariuszem, ale widzą sens swojego istnienia, tylko jeżeli cierpią.
Ten typ ludzi to Ofiary z „trójkąta dramatycznego” w teorii S. Karpmana. Pisał on, że nie zaznając w dzieciństwie uznania, ciepła, akceptacji, możemy w dorosłym
życiu przyjąć postawę Ofiary, Prześladowcy bądź Ratownika. Ofiary są wiecznie nieszczęśliwe, przygnębione, pokrzywdzone. „Liczą”, że cierpiąc, zyskają uznanie innych. Ale jest ryzyko, że zaczną przerzucać też swoje cierpienie na innych, zgodnie z zasadą „skoro ja cierpię, cierp i ty”.

A trzecia grupa? To te z nas, które pomimo trudności i cierpienia próbują
#nażyćsię i do tej grupy chcę cię zaprosić. W tej grupie są te z nas, które próbują się nażywać każdego dnia, niezależnie od tego, co je spotyka.
Próbują, przyjmując życzliwość od siebie i innych.
Próbują, bo wolą to, niż utknąć w cierpieniu, zagubieniu i zaraźliwym bólu.”

A Ty w której grupie jesteś?
Ja byłam w każdej…
#nażyćsię.

Fragment pochodzi z mojej książki #nażyćsię.

Nażywanie się życiem może wyglądać właśnie tak…

Nażywanie się życiem może wyglądać właśnie tak…

Pamiętajmy ❤️
Nażywanie się życiem może wyglądać właśnie tak…

Nażywanie się może …

Może pachnieć jak skóra spocona od boskiego wysiłku, skąpana w słońcu.
Może być jak cienie, nieidealne cienie odbijające się na rozgrzanym asfalcie.
Może zachwycać i zaskakiwać jak serce wypatrzone na korze drzewa.
Może śmieszyć, jak głupotki gadane na schodach.
Może smakować jak pierogi z jagodami jedzone na kolanach. Ze śmietaną i cukrem.
Może mienić się kolorami motyli i polnych kwiatów.
Może szumieć szumem trzysta letniego klonu.
Może koić jak błogi odpoczynek w cieniu drzew.
Może mieć smak przypadkowych pocałunków.
Może chłodzić jak spontaniczna kąpiel w jeziorze na dzikiej plaży.
Może mieć szczery uśmiech szczerzuji 😃

Może … jeśli Ty wybierasz i sięgasz po to, co naprawdę Twoje ❤️
Po to co Ty lubisz.
I zachłannie nasycasz się tą chwilą, jakby jutra nie było.
Bo wiesz, że mogło go nie być…
Bo wiesz, że jest tylko tu i teraz!

Podczas tego weekendu dużo płakałam i dużo się śmiałam. Wzruszałam się moim powrotem do sił i witalności …
Żyłam i czułam się żywa.
Przeżywałam wszystko.
Doceniałam światło, wiedząc i pamiętając, jak to jest doświadczyć mroku…

Zrobiliśmy podczas tego weekendu dużo zdjęć, których nie pokażemy nikomu 😉 Jak czytałyście ostatni rozdział mojej książki to zrozumiecie o co chodzi…



Nie musisz jechać na Bali, by się nażyć! Nie 🤟
Napiszcie, gdzie i jak Wy się ostatnio nażyliście?

Nasze życie nigdy nie było doskonałe

Nasze życie nigdy nie było doskonałe

„Świat uczy nas, że o naszych psychicznych i fizycznych zadrach powinniśmy myśleć jako o czymś, co mąci ład naszego życia, co stanowi odstępstwo od normy, a niekiedy wręcz źródło piętna, które przyjdzie nam nosić.

Tymczasem nasze historie o stracie i rozłące stanowią pewien punkt odniesienia, zupełnie tak samo jak opowieści o zdobywaniu wymarzonej pracy, zakochaniu się po uszy, czy narodzinach naszych cudownych dzieci.

Słodko-gorzka natura rzeczywistości stanowi źródło naszych największych uniesień – zachwytu i radości, zdumienia i miłości, poczucia sensu i kreatywności.

Tego wszystkiego doświadczamy wcale nie dlatego, że życie jest doskonałe tylko właśnie dlatego, że nie jest jest.”

| Susan Cain • „Słodko-gorzko”|

Nasze życie nigdy nie było doskonałe.
I oby nie było …
A wszystkie zadry, straty, lęki i całe cierpienie, którego doświadczaliśmy zaprowadziło nas do miejsca, w którym wdzięczność, zachwyt, bliskość, poczucie szczęścia stają się naturalnym wyborem, świadomą decyzją, ulubioną perspektywą patrzenia na świat.
Tu i teraz.
Bo tylko tu i teraz się liczy.
Tylko 💫
Punktów odniesienia do kochania życia i nażywania się nim mamy w ch**uk dużo. Wystarczy! Już wiemy, co i jak mamy robić, by czerpać z życia garściami. Za więcej punktów odniesienia dziękujemy 🤟

Rak NIE ODEBRAŁ mi mojej kobiecości…

Rak NIE ODEBRAŁ mi mojej kobiecości…

Ten tekst, którym dzielę się z Tobą, poniżej…  pojawił się na moim Instagramie dokładnie 10 lipca. [Możesz go przeczytać też tam, zebrał ogrom komentarzy] Tak mam słabość do dat. Właśnie tego dnia minęło pół roku mojego darowanego życia. Pół roku od operacji, która zmieniła mnie. Operacji, która dała tak wiele, choć też tak wiele odebrała …

Potrzebowałam ten tekst napisać. 

Bałam się go publikować. 

Bałam się strasznie. Zjadał mnie strach, zjadał mnie wstyd. Jak się okazuje bezpodstawnie … 

Ale nie potrafiłam już milczeć. Te ostatnie miesiące, nauczyły mnie, że moja odwaga Wam służy, że wspiera Was z oswajaniu tego co trudne. I choć tekst poniżej zaczyna się od słów „Skoro zachorowałam, już mam pastedGraphic.png, to zrobię wszystko, by umilić sobie chorowanie”, to równie dobrze mógłby się zacząć od słów „Skora ja już musiałam oswoić raka pastedGraphic.png  i oswoić obustronną mastektomię z rekonstrukcją, to może moja historia pomoże Wam w oswajaniu tego, co dla Was trudne. Każdy ma swojego raka … każdy ma swoją mastektomię … tak jak każda, każdy z nas ma swój Everest”. 

I jeszcze jedno, zanim przejdziemy do tekstu. 

Ten tekst jest opowieścią o tym, że każda strata wymaga przejścia procesu żałoby, a każda żałoba wymaga rytuałów. Moja żałoba nadal trwa. Nie czuję, że jest już po drugiej stronie, po stronie pełnej akceptacji. Ciągle uczę się życia nowym życiem, życia z nowym ciałem i lekami, które choć łyka się jak cukierki, zmieniają mnie … Ciągle dopada mnie smutek i brak sił. Tym bardziej, że hormonoterapia i świadomość kolejnych kroków leczenia nie pozwalają w pełni zapomnieć o tym, co się wydarzyło. Jeszcze…. Ale na pewno, i piszę to z brzucha, prosto z serca, ważnym etapem mojej żałoby i przełomowym rytuałem był właśnie odlew i praca artystyczna, którą Kaśka wykonała dla mnie. Rytuały to nie tylko myślenie. Rytuały to działanie, to ciało, to relacja, to symbolika. I to wszystko odbiłyśmy w glinie, a Kaśka zamknęła w pięknej technice wypału raku. 

Raku w raka… Ależ nam wyszło! Kto, by pomyślał…  

„Skoro zachorowałam, już mam pastedGraphic.png, to zrobię wszystko, by umilić sobie chorowanie”.

Obok mnie stoi Kaśka @lepiona artystka rzeźbiarka. Gdy zachorowałam, poczułam, że musimy TO zrobić. Zrobić odlew moich prawdziwych, naturalnych piersi. Pożegnać się z nimi. Opłakać je topiąc łzy w gipsie, glinie i winie.

Historia zatoczyła koło.
To Kaśka, przyjaciółka z podstawówki, towarzyszyła mi, gdy z dziewczynki zamieniałam się w kobietę. Teraz jako artystka pomogła mi odcisnąć moją kobiecość w glinie. Ale nie, nie powiem, że kobiecość to tylko ciało, to tylko piersi.
Rak nie odebrał mi mojej kobiecości. Coraz mocniej w to wierzę.
Ja jestem większa niż rak.
Jestem czymś więcej niż moje ciało.
Stąd czerpię odwagę, by dziś pisać.

Tylko MY wiemy, ile nas to kosztowało.
Tylko JA wiem, jak bardzo tego potrzebowałam. Dziękuję!

I tak. Przeszłam obustronną mastektomię z rekonstrukcją. Nie zrobiłam sobie nowych cycków. Gdy słyszę takie pocieszenia, „gryzę”. Mastektomia, to mastektomia. Jest też inna gdy jest rak, inna gdy jest tylko profilaktyczna. Różni się od operacji powiększania piersi. Ratuje i wydłuża życie, choć po niej życie nie jest proste.

Ostatnio u Krystyny Kofty w książce „Ciałaczki” usłyszałam; „co z tego, że chirurg mówi „efekt wizualny doskonały, goi się ładnie”, skoro ja patrząc w lustro nie widzę już siebie, skoro dotykając siebie nie czuję siebie”. Jeszcze, bo ciągle siebie oswajam.
Czulej akceptuję.
Żyję.
Tak, teraz lecą mi łzy.

I dlatego o tym piszę? Nie chwalę się, nie żalę, ale dodaję odwagi tym z Was, które stoją przed tak trudną decyzją. To operacja obarczona ogromnym ryzykiem, ale też ciężarem krzywdzących przekonań. Sama nie wiem, co trudniej unieść…
To operacja wymagająca odwagi, wiary w siebie i odporności psychicznej. To chichot losu, zajmuję się tym zawodowo. To operacja zderzająca z okrutnym systemem.

Dziś mija pół roku.
W tej „profilaktycznej” piersi, też „rósł” rak. Moja Mama chorowała obustronnie. Zachorowałabym i ja. Zmieniam historię mojego rodu.
To dar.
To też wielka odpowiedzialność, by teraz swoim życiem jeszcze lepiej żyć i nażywać się.

Opowiadając swoją historię to ja ją tworzę. Milcząc czułam, że ona przejmuje nade mną kontrolę.

Jeżeli czujesz, że ten tekst i moja historia mogą służyć innym kobietom, podaj ją dalej.

Możesz też posłuchać moich dwóch, bardzo ważnych podcastów, w których poruszam tematykę mojej choroby. Pierwszy, o czułej odwadze, nagrałam po to, by powiedzieć Wam o tym, co przede mną. Drugi, nagrałam w procesie wracania. To rozmowa z psychoonkolożką Adrianną Sobol.

I chyba polecę Ci jeszcze jedną, trzecią rozmowę. Tym razem taką, do której zaprosiła mnie Justyna Szyc – Nagłowska.
To też rozmowa o wracaniu … Zapraszam!

Easysoftonic