Góry jesteście wspaniałymi nauczycielkami.
Nauczycielkami odwagi, ale tej czułej … nie forsującej, tej zamkniętej przeze mnie w słowach #bebraveplaybrave. Czułej, bo opartej na słuchaniu siebie i szacunku, a nie tylko forsowaniu swojego strachu… Piszę o tym w książce.
Uczycie tego, jak sięgać po więcej, stawiać sobie cele, wytyczać szczyty do zdobycia… Ale też przypominacie, by pamiętać o tym, że to jednak droga jest ważniejsza niż cel. Niby to takie oczywiste, a jednak ciągle o tym zapominamy. Na szczycie stoisz chwilę, ale to co wydarza się po drodze jest najciekawsze i najbardziej gęste w doświadczenia.
Góry…
uczycie, że można czuć wolność, pełnię i nieskończoność … a jednocześnie.
Uczycie, by szanować swoje ciało, jego wydolność i możliwości.
Uczycie jak podchodzić do siebie z wyrozumiałością, akceptować potknięcia, dawać sobie kolejne szanse, ale też szanować granice własnych możliwości. Każdy je ma.
Uczycie, by być wdzięczną za każdy krok, a najbardziej ten stawiany z trudem.
Uczycie, by rozglądać się wokoło, obserwować pogodę i przyrodę, by dostosowywać się do natury. By pokornie pamiętać, że są siły potężniejsze niż my. Siły, z którymi rozsądnie jest się liczyć.
Ale dajecie też lekcje o sięganiu po pomoc, czerpaniu wsparcia, doceniania tego że nie zawsze musimy iść same. Choć każda, każdy z nas zdobywa swój szczyt sam, to nie samotnie. Nie zawsze samotnie znaczy lepiej.
Góry, jak pięknie uczycie radości.
Radości żywej, ożywiającej, autentycznej. Bo radość to siostra wdzięczności i zachwytu.
A jak nie zachwycać się górami?
Ożywiacie widokami, pobudzacie chłodem górskich strumieni, rozpalacie zapachem zmęczonego i spalonego słońcem ciała, nastrajacie nostalgią smaku kanapki na szlaku i zimnego piwa w schronisku.
Góry, ależ pięknie uczycie czuć i przeżywać.
Mniej myśleć, a bardziej się nażywać.
Dziękuję za wszystkie lekcje!
A Ciebie czego uczą góry?